Pozorny triumf królowej popu

Kultura masowa, aby kontestować naprawdę, musiałaby zwrócić się przeciw sobie samej, co oczywiście nie wchodzi w grę. Wyobraźmy sobie na przykład Madonnę natrząsającą się z feministycznych frazesów – pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 21.08.2009 01:52

Pozorny triumf królowej popu

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

O co chodzi z tą Madonną? Pytanie nasunęło mi się, gdy zobaczyłem zwycięskie tytuły po koncercie amerykańskiej piosenkarki: „I o to chodzi, Warszawo!”. Tytuły te trudno było zinterpretować inaczej niż triumf nad ciemnogrodem, który ośmielił się zaprotestować przeciw koncertowi „królowej popu” o imieniu Madonna w dzień Wniebowzięcia Matki Boskiej.

Koncert się odbył, uznano go za wielki sukces, a ciemnogród dostał kolejny raz w łeb – jak zawsze w konfrontacji z kulturą masową. Czy więc chodzi tylko o fun, czyli radochę, jaką daje kilkugodzinne podrygiwanie w rytm prostych melodyjek wzbogacone o nieskomplikowaną choreografię? Czy może potrzebne jest jeszcze poczucie zwycięstwa, jaką ideologii funu daje pokonanie kolejnej bariery, choćby tak mizernej, jak wątłe protesty najsłabszych grup społecznych?

[srodtytul]Chrześcijanie na wagę złota[/srodtytul]

Przy okazji koncertu Madonny można było zaobserwować strategię mediów, która nabrała już charakteru odruchu warunkowego. Współczesna kultura masowa zrodziła się z kontrkultury w epoce kontestacji, w latach 60. minionego wieku. Od tamtych czasów przeszła długą drogę i, przede wszystkim, stała się głównym nurtem kultury współczesnej.

Buntownicy (zostawmy na boku kwestię głębi i samoświadomości owego buntu) doszli do władzy, ale nie wyzbyli się gestów i min kontestatorów. Rozpaczliwie chcą prowokować, choć nie za bardzo jest już czym i nie za bardzo jest kogo. To znaczy, w naszej rzeczywistości jest wiele do kontestowania, ale kultura masowa, aby kontestować naprawdę, musiałaby zwrócić się przeciw sobie samej, co oczywiście nie wchodzi w grę. Wyobraźmy sobie Madonnę kpiącą z homoseksualnego tabu, albo natrząsającą się z feministycznych frazesów. Rygorystyczni chrześcijanie czy narodowcy stają się więc towarem na wagę złota.

[srodtytul]Festiwal oburzenia[/srodtytul]

Oczywiście, data koncertu Madonny w Warszawie mogła być czystym przypadkiem. Doceniając jednak profesjonalizm jej marketingowców, równie dobrze można sobie wyobrazić, że sprawdzili oni, iż w czasie tournée ich produktu po Europie trafia się najważniejsze święto maryjne w Polsce.

Polacy to – podobno ciągle gorliwi – katolicy, a więc istnieje spore prawdopodobieństwo, że komuś zbieżność koncertu Madonny ze świętem maryjnym może się nie spodobać, a nawet, że swoje niezadowolenie zechce wyrazić. Wystarczy więc wybrać tę właśnie datę, protest ów nagłośnić – a o to same z siebie zadbają już media – i już jest reklama najlepsza z możliwych.

I rzeczywiście. Pojawiła się grupka, która zaprotestowała przeciw dacie koncertu Madonny. Polskie media zatrzęsły się z oburzenia. Zapachniało inkwizycją, a widmo katolickiej cenzury zawisło nad Warszawą.

Polscy dziennikarze, prezenterzy, showmani znowu stanęli w ogniu walki. Nie tylko o wolność do słuchania Madonny, kiedy i jak chcemy, ale o wizerunek Polski.

– Nie damy sobie odebrać historycznej szansy, jaką daje naszemu krajowi wizyta „największej artystki popu” – zagrzmiały jednym głosem (prawie) polskie media. – Nie damy sobie przyczepić wizerunku kraju nietolerancji i obskurantyzmu!

W celu obrony naszego wizerunku trwały wyścigi w znalezieniu i nagłośnieniu najgłupszej możliwie wypowiedzi przeciwników koncertu, aby potem dać jej odpór. W obronie tolerancji zorganizowany został festiwal oburzenia na polski „obskurantyzm”, którego realnych argumentów nie mieliśmy prawa usłyszeć. Histeryczna kampania w obronie czegoś, co obrony nie potrzebowało, i przeciw czemuś, co właściwie nie istniało, nazywało się walką z kampanią nienawiści.

O to chodziło.

Gdy już do niego doszło, mogliśmy zanalizować zawartość artystycznego przedsięwzięcia, które zawitało nad Wisłę. Okazuje się, że Madonna jest naszym zawodnikiem w kosmicznych zaiste zmaganiach. „Madonna wygrywa walkę z czasem” – czytamy. Biorąc pod uwagę, że kondycję człowieka określa czasowość właśnie, czyli skończoność, że podlegamy niszczącej funkcji czasu, który trawi wszelkie nasze przedsięwzięcia i nas samych, sukces Madonny uznać możemy za przełomowy moment w historii naszego gatunku.

[srodtytul]Udawana młodość[/srodtytul]

Ponad dwadzieścia lat temu na temat blisko 50-letniej wówczas aktorki Raquel Welch, która wystąpiła jako piosenkarka, Madonna wypowiedziała się mniej więcej tak: czas najwyższy, aby ta baba przestała udawać dziewczynę. Welch nie prezentowała się gorzej niż Madonna dziś. Nie chciałbym być źle zrozumiany: doceniam sprawność (również fizyczną) piosenkarki i zachęcam innych, aby w tej mierze poszli w jej ślady. Tamta wypowiedź Madonny była nieprzyjemna i nie na miejscu. A jednak...

A jednak, gdy widzę rzesze fanów, w tym rówieśników Madonny, którzy pokrzykują: „I o to chodziło”, myślę, że czas, aby pomyśleli, że nie tylko o to chodzi. Dwudziestolatkom wiele można wybaczyć. Tym starszym – znacznie mniej. Biologiczny witalizm jest ideologią głupią, również w wydaniu dwudziestolatków, ale w wydaniu ich starszych kolegów staje się śmieszny. Czy chodzi o to, aby życie sprowadzić do rozpamiętywania i udawania młodości? I żeby zakrzyczeć wszystkich, którzy wysuwają w tej sprawie wątpliwości?

O co chodzi z tą Madonną? Pytanie nasunęło mi się, gdy zobaczyłem zwycięskie tytuły po koncercie amerykańskiej piosenkarki: „I o to chodzi, Warszawo!”. Tytuły te trudno było zinterpretować inaczej niż triumf nad ciemnogrodem, który ośmielił się zaprotestować przeciw koncertowi „królowej popu” o imieniu Madonna w dzień Wniebowzięcia Matki Boskiej.

Koncert się odbył, uznano go za wielki sukces, a ciemnogród dostał kolejny raz w łeb – jak zawsze w konfrontacji z kulturą masową. Czy więc chodzi tylko o fun, czyli radochę, jaką daje kilkugodzinne podrygiwanie w rytm prostych melodyjek wzbogacone o nieskomplikowaną choreografię? Czy może potrzebne jest jeszcze poczucie zwycięstwa, jaką ideologii funu daje pokonanie kolejnej bariery, choćby tak mizernej, jak wątłe protesty najsłabszych grup społecznych?

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?