Wielu krytyków Janusza Palikota uważa, że jego nowoczesna partia nie ma szans wyborczych. Mylą się. Jeśli Palikot posłucha moich rad, to ma szanse na ogromne poparcie, ja mu wróżę 25 procent w sondażach, 5 milionów przyjaciół na Facebooku i comiesięczny laicki odpust za własne pieniądze przy pełnych trybunach Sali Kongresowej.
[srodtytul]Robienie głupich min[/srodtytul]
Podstawowym warunkiem takiego obrotu sprawy jest utrzymanie partii Palikota w świecie całkowicie wirtualnym. To powinien być ruch, za przeproszeniem, "umysłowy", w którym walka o nowoczesną Polskę pozostaje – tak jak ma to miejsce dziś – wyłącznie zabawą, najlepiej internetowo-telewizyjną grą, w której promowane są bystrość i inteligencja gracza, barwność metafor i radykalizm krytyki.
Dopóki gra będzie toczona według tych właśnie reguł, Palikot ma zapewnione zainteresowanie mediów i napływ świeżych kadr zwolenników spośród milionów Polaków, którzy wolą nie rozumieć, że robienie głupich min z powołaniem się na Gombrowicza, nie jest dokładnie tym samym co napisanie "Ferdydurke".
Rafał Ziemkiewicz pisał niedawno w "Rzeczpospolitej", że Janusz Palikot "odwołuje się do wyborców politycznie aktywnych". To nieporozumienie. Rzeczywiste uczestnictwo w polityce wymaga nie tylko głoszenia haseł politycznych i czerpania z tego przyjemności. Takie objawy wykazuje prawie każdy człowiek i to już w wieku nastolatka. I czym bardziej skrajne poglądy, tym bardziej atrakcyjne.