Donald Tusk nie ucieknie od katastrofy smoleńskiej

Katastrofa smoleńska zaciąży na karierze politycznej Donalda Tuska. Ale nie tak, jak chciałby tego Jarosław Kaczyński – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 20.12.2010 21:29

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

W normalnym kraju po katastrofie takiej jak smoleńska, Donald Tusk powinien odejść z życia publicznego – takie zdanie co jakiś czas głosi Jarosław Kaczyński. Jego skuteczność w tej materii jest zerowa i dziś nic nie wskazuje na to, że to pragnienie prezesa PiS się spełni. Jest zupełnie przeciwnie. Słowa Kaczyńskiego wielka część opinii publicznej odbiera jako przejaw agresji chorego z nienawiści obsesjonata. Akceptuje je tylko propisowska mniejszość. Awantura w czasie ostatniego spotkania Tuska z rodzinami ofiar skłoniła Janusza Palikota do przedstawienia wizji niemal diabolicznej: "Im częściej będą miały miejsce kontrowersje związane ze Smoleńskiem, tym większe poparcie dla PiS i w konsekwencji dla PO. Tusk więc zwołuje spotkania z wdowami, porusza drażliwe kwestie, a one nie wytrzymują i atakują".

Palikot ma rację: posmoleńska krytyka pod adresem Tuska nic a nic go nie osłabiła. Bo jej nadawcą jest PiS ze swym prezesem.

[srodtytul]Rodziny "pisowskie" i inne [/srodtytul]

Ten mechanizm – niezależnie od tego, czy Tusk rozmyślnie prowokuje takie sytuacje, czy nie – będzie działał tylko do pewnego momentu. To znaczy dopóki spór o odpowiedzialność (polityczną i moralną, a nie karną) za katastrofę będzie częścią wojny między PO a PiS. Dopóki głównym "dysponentem" zarzutów będzie Kaczyński i jego partia. W odpowiedzi Tuskowi i jego stronnikom łatwo się bronić przed zarzutami, które bez trudu można przewekslować jako polityczne.

Dwa tygodnie temu doszło do awantury między premierem a przedstawicielkami trzech rodzin ofiar katastrofy. Ponieważ były to rodziny "pisowskie", a przedstawiciel rodzin "prorządowych" wziął w obronę Tuska, opinia publiczna uzyskała sygnał, że awantura miała tło polityczne.

Zresztą to kolejny już tego typu sygnał, więc strony zachowały się automatycznie – w tym sensie, że każda z nich od razu wiedziała, komu ma wierzyć, kogo bronić, a kogo atakować. A publicystka "Gazety Wyborczej" zaapelowała nawet, że czas już zdjąć parasol ochronny znad części rodzin. Napisała wprawdzie, że "relacje z sobotniego spotkania premiera z rodzinami ofiar bardzo się różnią", ale jednocześnie przesądziła, że oskarżenia pod adresem Tuska były obłędne.

Teraz dochodzi reakcja premiera na raport MAK. Dokładnie nie wiemy, co w nim było "bezdyskusyjnie nie do przyjęcia" dla strony polskiej. Ale można założyć, że są tam rzeczy niewygodne dla szefa rządu i jego otoczenia, choć rosyjskie media zinterpretowały to jako haracz Tuska "na rzecz wewnątrzpolitycznej koniunktury w Polsce", czyli mówiąc prościej – premier chciał się pokazać jako twardy obrońca narodowych interesów. W każdym razie polska opinia publiczna, podobnie jak rosyjskie media, była tą zmianą zaskoczona.

[srodtytul]Powody do ataku [/srodtytul]

Być może po latach się przekonamy, że Donald Tusk nie zaniedbał niczego jako szef rządu w związku z katastrofą. Ani przed nią, ani w trakcie śledztwa. Wtedy powyższa teza – o tym, że katastrofa zaciąży na jego karierze – okaże się nieprawdziwa.

Opierając się jednak na doniesieniach medialnych, są wydarzenia, za które można się czepiać Tuska. Słusznie czy niesłusznie – to nieważne. Ci, którzy będą chcieli atakować obecnego premiera, nie będą fanatycznie przywiązani do rzetelności. A jest sporo rzeczy, które stawiają go w niejednoznacznym świetle.

Czy Lech Kaczyński ścigał się z Tuskiem w uczestniczeniu w rocznicowych uroczystościach? Z dokumentów wynika, że Kancelaria Prezydenta zaczęła przygotowania do udziału głowy państwa w uroczystościach wyraźnie wcześniej, niż Władimir Putin złożył propozycję Donaldowi Tuskowi w sprawie obchodów z 7 kwietnia.

Czy wrak samolotu musi rdzewieć tyle miesięcy? Czy rząd polski zadbał o zabezpieczenie przez Rosjan miejsca katastrofy? Dlaczego Ewa Kopacz mówiła o pieczołowitym przesianiu tego miejsca przez Rosjan, gdy wiele miesięcy później nadal znajdowano tam ludzkie szczątki? Dlaczego nikt w Polsce nie poniósł żadnych konsekwencji, np. w postaci dymisji, za Smoleńsk (zwłaszcza że wcześniej była też katastrofa CASY)?

Można wymienić więcej podobnych kontrowersji. Celowo piszę o kontrowersjach, aby nie przesądzać o czyjejś winie. Chodzi mi bowiem nie o oskarżanie Tuska czy kogokolwiek z jego otoczenia, lecz o wskazanie powodów lub pretekstów do ataku.

Każde z opisanych wyżej zaniedbań można jakoś wytłumaczyć na korzyść polskiego rządu. Razem jednak układają się w sugestywny ciąg, który łatwo wykorzystać przeciw Tuskowi. Uczciwie lub nieuczciwie – to nie będzie miało znaczenia.

[srodtytul]Co z tą katastrofą? [/srodtytul]

Na razie Tusk jest chroniony swoistym immunitetem, który daje mu wojna z PiS. Co jednak się stanie, gdy partia Kaczyńskiego osłabnie i przestanie być negatywną ikoną popkultury? Gdy polityczne wojny będą toczone na innych frontach? Gdy nikt nie będzie mógł dyskredytować żalów Małgorzaty Wassermann czy pań Kochanowskich sugestiami, że są one "fanatycznymi pisówami"?

Dziś katastrofa to w oczach dużej części Polaków właściwie tylko pisowska sprawa. Odsyłam tu do wpisów tzw. anonimowych internautów, którzy atakując Kaczyńskiego i jego partię, piszą rzeczy świadczące o tym, że całkowicie zapomnieli o śmierci np. Sebastiana Karpiniuka albo Arama Rybickiego. Można sobie wyobrazić, że kilka lat całkowicie wystygnie antypisowska emocja (tak jak np. niewielu dziś rusza podział na "Solidarność" i postkomunę).

Tusk będzie nadal czynnym politykiem, a w najgorszym razie stosunkowo młodym emerytem politycznym. Być może będzie aspirował – bo słychać takie pogłoski w PO – do funkcji kierowniczych w organizacjach międzynarodowych lub instytucjach unijnych. A ludzie z jego otoczenia, ci, którzy mieli styczność ze sprawą, będą w najlepszym dla polityka wieku. To grono akurat nie jest zbyt wielkie, ale trzeba tu wspomnieć o Pawle Grasiu i Tomaszu Arabskim.

Wyobraźmy sobie Pawła Grasia aspirującego do ważnej funkcji we własnej partii. Wiadomo, że ma takie ambicje, i wiadomo też, że nie brakuje mu rywali. – Pawle, to nic osobistego. My nie wierzymy w te zarzuty, ale dla dobra naszej partii, dopóki nie zostaną wyjaśnione... – takie słowa, obficie podlane krokodylimi łzami, mogą paść na którymś z kolejnych kongresów Platformy.

Podobnie może być z Tuskiem, choć raczej nie na arenie krajowej. Premier jest ciągle najpopularniejszym politykiem. Ale co będzie, gdy rozpocznie starania o wysokie stanowisko w Brukseli, o które będą się ubiegali kandydaci z innych krajów unijnych? Wtedy nadwiślańska popularność Tuska nie będzie miała żadnego znaczenia. A metody eliminacji wewnątrz Unii bywają brutalne, o czym przekonał się choćby Rocco Buttiglione. – Mr Tusk, nie wyjaśnił pan rodakom swojej roli w czasie tej strasznej, bezprecedensowej katastrofy. Standardy Unii wymagają, aby... – nie można przecież wykluczyć, że takie słowa nie padną w Parlamencie Europejskim albo, co gorsza dla Tuska, na jakimś międzyrządowym konwentyklu ustalającym obsadę najważniejszych stanowisk.

Chciałbym być dobrze zrozumiany: to nie jest kwestia rzetelnego osądu, lecz skutecznego oręża. A właściwie poręcznego kija.

O katastrofie powstało już parę książek. Kilka dalszych – np. o Lechu Kaczyńskim – też jej dotyka. W kilku z nich Tusk nie jest przedstawiony w jednoznacznie dobrym świetle. Katastrofa – cokolwiek o niej mówić – była wydarzeniem na skalę światową. Jest wydarzeniem, które będzie budziło emocje i zainteresowanie przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Wystarczy wspomnieć, że katastrofa gibraltarska wciąż rozbudza podobne uczucia, choć minęło od niej 67 lat, a i jej skala była nieporównanie mniejsza.

[srodtytul]Na politycznej emeryturze [/srodtytul]

Będą wyciekały nowe dokumenty, zaczną mówić ludzie, którzy teraz milczą, co jakiś czas wydarzeniem stanie się nowa publikacja. To nie była lokalna tragedia. Jej skala może zainteresować autorów zagranicznych (Rosjanin Siergiej Amielin już wydał książkę na ten temat). Łatwo przewidzieć ekscytację polskiej opinii, gdy autorem będzie ktoś z Zachodu. Znając naszą czołobitność wobec autorów z dawnego "drugiego obszaru płatniczego" (tu dopiero Stalin miałby kogo zsyłać z paragrafu "korzenie się przed Zachodem"), sensacją będzie każdy nowy Orizio.

Tu też pragnę być właściwie zrozumiany. Przywołując Riccarda Orizio i jego "Diabła na emeryturze", nie chcę zrównywać Donalda Tuska z Wojciechem Jaruzelskim. Absolutnie nie ma między nimi znaku równości. Chodzi o coś innego. Jaruzelski spędził ostatnie 20 lat przede wszystkim na wyszukiwaniu argumentów uzasadniających wprowadzenie stanu wojennego. Stało się to sensem jego życia.

Pewnie narażę się na zarzut bezczelności – bo tak premier czasem reaguje – stawiając sobie to pytanie: czy treścią emerytury Tuska nie będzie rzecz podobna? Udowadnianie całemu światu, że zrobił wszystko, co należało przed katastrofą smoleńską i po niej.

Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń