[link=http://www.rp.pl/artykul/9157,603627_Klasyczny-pojedynek-potworow.html" "target=_blank]Klasyczny pojedynek potworów[/link] – tak nazwał Robert Krasowski polskie życie publiczne, zarzucając komentatorom, że kibicują jednej ze stron, miast powiedzieć, że rząd kłamie, a opozycja bajdurzy. Czy wizja polskiej polityki zarysowana przez Krasowskiego jest nieprawdziwa? Bywa prawdziwa. PO i PiS to dziś zmilitaryzowane hufce skupione wokół liderów, a to nie sprzyja myśleniu, tym bardziej formułowaniu dobrych dla państwa pomysłów. A jednak za prosta to diagnoza i fałszywe wnioski.
[srodtytul]Banalne mniejsze zło [/srodtytul]
Swoje odkrycie, że zwolennicy obu stron, zwłaszcza z kręgu opiniotwórczych elit, kierują się zasadą mniejszego zła, przedstawia Krasowski jako coś wyjątkowego. A tak naprawdę tą maksymą kierowano się na przestrzeni dziejów demokracji wiele razy. Zaryzykowałbym twierdzenie, że na ogół.
Od żartobliwej formułki włoskiej z lat 50.: "zatykamy nosy i głosujemy na chadecję" (bo alternatywnym zwycięzcą są komuniści), po uwagę bodajże Raymonda Arona, że on przy każdych kolejnych francuskich wyborach pamiętał o zasadzie mniejszego zła.
Naturalnie od komentatorów, od dziennikarzy, powinno się wymagać nieco więcej niż od zwykłych wyborców. Kiedy występują wyłącznie w roli zmilitaryzowanych rzeczników myśli nieomylnego lidera, nie do twarzy im z tym. Ale zaryzykowałbym kolejne twierdzenie, że jak na temperaturę obecnej wojny polsko-polskiej są oni raczej zaskakująco niezależni niż niepokojąco uzależnieni od zasady mniejszego zła.