ABW puka o szóstej rano

Są powody do optymizmu. Kraj się rozwija, z kryzysu została tylko zielona plama, a budżet mamy taki, że palce lizać. Nic dziwnego, że ten optymizm się udziela.

Publikacja: 20.05.2011 20:08

Robert Mazurek

Robert Mazurek

Foto: Rzeczpospolita

Niestety, nie każdemu, więc do urodzonych malkontentów Partia Miłości wysyła promienny uśmiech oraz oddziały ABW. Te ostatnie wpadły właśnie o szóstej rano z przyjacielską wizytą do studenta z Tomaszowa Mazowieckiego. Ten patologicznie ponury młodzian kalający zacne imię Robert prowadził kulturalną – jak zapewnia – i satyryczną stronę AntyKomor.pl.

Jak bardzo była ona kulturalna, nie wiem, toteż nie wyrywam się z jej obroną, niemniej jednak wysyłanie do walki z internautą służb specjalnych budzi zdumienie nawet prof. Piotra Kruszyńskiego, który zauważa, że "ABW jest od ścigania najcięższych przestępstw". Ale też, panie profesorze, powołane do zwalczania terroryzmu służby po śmierci bin Ladena mają chwilowo wolne moce przerobowe, zajęły się więc oprawcą zza klawiatury.

 

 

Dziarscy panowie w kominiarkach nie tylko zarekwirowali 25-latkowi laptop i twarde dyski, ale też przeszukali mu mieszkanie oraz, proszę mnie uszczypnąć, piwnicę. Podziemia antyprezydenckiego się spodziewali, u licha, czy jak?!

A może, to już moje domysły, ów zbir ukrywał tam fanatycznych kiboli obrażających majestat Premiera Rzeczypospolitej, sugerując, iż cierpi on na wrodzony zespół niedoboru jodu, zwany pospolicie matołectwem? Tymi zbrodniarzami zajęły się już uzbrojone organy, podśpiewując przy tym "Make peace, not PiS". Każdy z bandytów dostał 500 złotych mandatu. Jak można się domyślić, stówka była za brzydkie wyrazy, a na 400 złotych wyceniono honor Donalda Tuska, którego chroni konstytucja oraz generał Bondaryk. I policja.

Trochę rozczarowuje w tym kontekście postawa armii, która, o ile wiadomo, nie przeczesuje jeszcze tomaszowskich lasów w poszukiwaniu antytuskowej partyzantki. A szkoda, bo można by tę operację połączyć z nagonką, a już Pan Prezydent wiedziałby, co z tak pięknie zagnaną zwierzyną zrobić.

Ze swej strony autor tego felietonu kaja się oraz obiecuje pisać tytuł Pana Prezydenta wielkimi literami, podkreślając tym samym szacunek do Głowy Państwa. Jednocześnie skruszony autor (błagam, nie o szóstej rano!) zobowiązuje się nadać następnemu synowi, jeśli się tylko narodzi, imię Bronisław. Lub choćby zapuścić mu wąsy.

Niestety, nie każdemu, więc do urodzonych malkontentów Partia Miłości wysyła promienny uśmiech oraz oddziały ABW. Te ostatnie wpadły właśnie o szóstej rano z przyjacielską wizytą do studenta z Tomaszowa Mazowieckiego. Ten patologicznie ponury młodzian kalający zacne imię Robert prowadził kulturalną – jak zapewnia – i satyryczną stronę AntyKomor.pl.

Jak bardzo była ona kulturalna, nie wiem, toteż nie wyrywam się z jej obroną, niemniej jednak wysyłanie do walki z internautą służb specjalnych budzi zdumienie nawet prof. Piotra Kruszyńskiego, który zauważa, że "ABW jest od ścigania najcięższych przestępstw". Ale też, panie profesorze, powołane do zwalczania terroryzmu służby po śmierci bin Ladena mają chwilowo wolne moce przerobowe, zajęły się więc oprawcą zza klawiatury.

analizy
Na egzaminie ósmoklasisty dobre wyniki z angielskiego rzadko są zasługą szkoły
analizy
Atak na premiera Słowacji to niebezpieczny sygnał dla Polski. Robert Fico to początek
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Izraelscy jastrzębie przegrywają z amerykańskimi demokratami
Opinie polityczno - społeczne
Radosław Sikorski: Reakcje na moje exposé potwierdzają to, co mówiłem o PiS
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Dlaczego premier Donald Tusk nie lubi Brytyjczyków?