Czy da się pogodzić liberalizację gospodarki z atakami na podstawowe swobody obywatelskie, takie jak prawo do wolności zgromadzeń czy wolność mediów? Ekipa obecnie rządząca Ukrainą umie pojednać te sprzeczności. Głosi ideologię wolnego rynku we wszelkich obszarach życia społecznego, a jednocześnie przykręca śrubę w sferze wolności słowa i zgromadzeń.
Groźba wybuchu
Polscy komentatorzy, wychowani w retorycznej tradycji polskiej „udanej transformacji ustrojowej", nie dają sobie rady z tym paradoksem. Marta Jaroszewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich w tekście „Chwiejna droga Ukrainy na Zachód" („Rz", 7.06.2011 r.) broni obecnych władz ukraińskich: „to »niedemokratyczny« prezydent Janukowycz jest bliski podpisania umowy o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu z Unią Europejską". Czyżby bliski termin podpisania takiej umowy usprawiedliwiał pobłażanie wobec dążeń autorytarnych i pozwalał brać przymiotnik „niedemokratyczny" w cudzysłów? Czyżby lekcja Chin i – w mniejszym stopniu – putinowskiej Rosji nie przekonywała zwolenników integralnego liberalizmu, że dostosowanie się do wymogów globalnego rynku nie zawsze prowadzi do „rozwoju demokracji"?
Wypowiedź Marty Jaroszewskiej przypomina niesławną relację Marcina Wojciechowskiego z Ukrainy. Dziennikarz „Gazety Wyborczej" cieszył się niedawno, że ukraińskie państwo „po raz pierwszy bierze się do rozdmuchanej jeszcze po czasach radzieckich sfery socjalnej". Określił obowiązujące na Ukrainie opłaty komunalne jako „śmiesznie niskie". Po zapoznaniu się z wysokością ukraińskich emerytur Marcin Wojciechowski pewnie umarłby ze śmiechu.
Dobrą wiadomością jest zdaniem Wojciechowskiego to, że przygotowywana przez rząd reforma wreszcie podniesie wiek emerytalny, obecnie „najniższy w Europie". Umyka mu, że średnia długość życia Ukraińców jest prawie zbieżna z początkiem wieku emerytalnego, który dla ukraińskich mężczyzn, średnio żyjących 62 lata, na razie zaczyna się w wieku 60 lat. Podniesienie wieku emerytalnego nie tyle spowoduje wzrost „śmiesznych" świadczeń, ile zwolni państwo z obowiązku utrzymywania kilku milionów ludzi, którzy nigdy nie dożyją do emerytury.
Błędny wybór
Ukraińskie społeczeństwo postawiono niegdyś przed błędnym wyborem: „Rosja albo Europa". Rosja wraz z ograniczeniem demokracji albo integracja z Europą i równoległe do tego wdrażanie neoliberalnych reform. Ekipa Janukowycza znalazła wyjście poza tę alternatywę: od Europy zapożyczyli wszechobecność wolnorynkowej ideologii, od Rosji zaś – specyficzne sposoby radzenia sobie z tymi, którym nie wszystkie przejawy tej ideologii się podobają. Dlatego w wykonaniu tej władzy każdy rzekomy krok do przodu oznacza jednocześnie dziesięć kroków do tyłu.