Czy uchwalenie podczas polskiej prezydencji Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych, potępiające i de facto zrównujące zbrodnie narodowego i międzynarodowego socjalizmu, które to systemy określane są mianem nazizmu i komunizmu, zmieni niechęć sądów Rzeczypospolitej do rozliczenia komunistycznej przeszłości? Dlaczego tak się działo i dzieje? I to w państwie, którego przedstawiciele i prawie cała jurysprudencja z powagą przywołują od lat konstytucyjną formułkę o demokratycznym państwie prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej?
Lista honoru, lista hańby
W 2008 r. sądownicy wydali jubileuszowe dzieło nawiązujące do powołania 90 lat wcześniej odrodzonego po zaborach sądownictwa w II RP. Należy domniemywać, że do swej tradycji włączyli tradycję sądów PRL-u. A więc także sądów z sekcji tajnej skazujących patriotów w celach na Rakowieckiej oraz sądów stanu wojennego.
Czyż jednak autorytetu sądownictwa nie podniosłoby udokumentowanie akcji odwetowej przeprowadzonej wobec sędziów po zamachu 13 grudnia 1981? Odbyła się ona pod kierownictwem byłego funkcjonariusza milicji w pierwszych latach powojennych, komendanta MO we Wrocławiu, prof. Włodzimierza Berutowicza, będącego wówczas I prezesem Sądu Najwyższego.
Od sędziów PRL nie odebrano przysięgi na wierność nowemu państwu – Rzeczypospolitej Polskiej. Do dziś nie ma listy odwołanych w stanie wojennym, internowanych lub aresztowanych sędziów i pracowników wymiaru sprawiedliwości. Byłaby to przecież lista honoru sądownictwa polskiego. Zamiast ujawnienia tej listy niezweryfikowany wpływowy establishment sądowy po roku 1989 postanowił ukryć listę domowej hańby, zawierającej nazwiska tych, którzy celom politycznej represji podporządkowali sędziowską niezawisłość i bezstronność, na co rzekomo zezwalał im stan wyższej konieczności nazwany wówczas stanem wojennym.
Niegdyś grupa młodych sędziów Justitii przygotowała projekt tzw. uchwały oczyszczającej. Wzywała ona do złożenia urzędu wszystkich sędziów, którzy w czasach PRL-u sprzeniewierzyli się godności współpracując z organami bezpieczeństwa. Nie dopuszczono nawet do dyskusji nad projektem, a później sprawę dyskretnie wyciszono, trafnie przewidując, że z czasem przyschnie i się przedawni.