W swoim czasie w PiS co mądrzejsi politycy powoływali się na długi, ale wiele mówiący o taktyce ich ugrupowania cytat z Józefa Piłsudskiego: "Wy, Królewiacy, macie śmieszną naturę. Kiedy jadących drogą napada pies natarczywym i hałaśliwym ujadaniem, bierze was zaraz ochota, żeby wyskoczyć z pojazdu, stanąć na czworakach i zacząć mu się odszczekiwać. My, w Wileńszczyźnie, pozwalamy psu szczekać, bo taka już jego psia natura, ale nie przerywamy przez jego psie szczekanie podróży i bez wojny z psem spokojnie jedziemy do naszego celu. Wam, zdaje się, na przeszczekiwaniu psa, wygraniu wojny z byle parszywym szczeniakiem bardziej zależy niż na szybkim dojechaniu do celu podróży".
Powoływali się na to z ubolewaniem, uważając, że lider PiS tracił zbyt wiele energii na głośne medialnie, ale bez istotnego znaczenia, utarczki. Jarosław Kaczyński – zdaniem wielu – wdawał się w te spory, bo lubił. Było to zgodne z jego upodobaniem do polemik, charakterem publicysty – jak ujmowali to niektórzy.
Dziś doszło do innej sytuacji. Od kilku tygodni jest to kwestia nie upodobań, lecz musu. Zmusiła go do tego najpoważniejsza secesja, która dotknęła jego partii. To jest wytłumaczenie jego ostatnich wypowiedzi, które nawet życzliwym słuchaczom zdają się kuriozalne.
Wyścig do Nowego Sącza
Mowa oczywiście o konkurowaniu i licytowaniu się z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego. Świat polityki zastanawia się nad szansami nowego ugrupowania. Zdania są podzielone. Jedni – np. Marek Siwiec z SLD – mówili, że to inicjatywa z dużymi szansami na powodzenie. Ale już Stanisław Żelichowski wyrażał przekonanie, że ziobryści skończą tak jak PJN.
Jedno za to można powiedzieć z pewnością. To pierwszy bunt w PiS, który Jarosław Kaczyński musi tłumić osobiście. Żaden poprzedni – grupa Marka Jurka, Polska XXI ani PJN – nie wymagał takich działań. Kaczyński nie musiał się nimi zajmować, usychały samoczynnie.