Wrogość nas rani

List do redakcji

Publikacja: 28.02.2012 18:36

Wrogość nas rani

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

„Rzeczpospolita" w weekendowym dodatku Plus Minus z 25 – 26 lutego zajmuje się tematem Niemiec. Cieszę się, że polskie media kierują wnikliwe spojrzenie za Odrę. To, że nie zawsze podzielam  wszystkie prezentowane opinie, jest zrozumiałe. Uważam jednak, że we wzajemnych kontaktach winniśmy postępować fair i być rzetelni. Pozwolę sobie więc na kilka uwag w związku z Państwa publikacją.

Przede wszystkim zwraca uwagę, co autorzy poszczególnych artykułów czynią przedmiotem zarzutów kierowanych pod adresem polityki prowadzonej przez Niemcy, a mianowicie:

– że preferujemy politykę dialogu, zamiast toczyć głośne batalie słowne,

– że mając na uwadze lepsze wzajemne poznanie się, różnymi drogami wspieramy kontakty kulturalne, zamiast po prostu twierdzić, że w Niemczech wszystko jest lepsze, a my sami wszystko wiemy lepiej,

– że mając na względzie dobro wszystkich partnerów, stawiamy na europejską integrację, zamiast – w nacjonalistycznym duchu – obstawać przy realizacji egoistycznych celów,

– że zabiegamy o porozumienie właśnie z naszymi sąsiadami w Europie Środkowej i Wschodniej, zamiast postawić na nieugiętą konfrontację,

– że upamiętnianie zbrodni dokonanych przez Trzecią Rzeszę czynimy sednem naszej polityki, której założeniem jest odpowiedzialność, pojednanie i pokój,

– i wreszcie, że zabiegamy o znalezienie rozwiązania dla wyjścia z kryzysu finansowego i gospodarczego w strefie euro.

Nie zapominajmy, że pierwotnie, na mocy traktatów, obiecaliśmy sobie niegdyś wzajemnie w ramach Unii Europejskiej, że nie będziemy odpowiadać za długi innych. Mimo to Niemcy wyasygnowały w ubiegłych miesiącach ogromne sumy, by zapewnić utrzymanie spójności strefy euro i tym samym europejskiej integracji. Fakt, że w wielu krajach, także w Niemczech, istnieją kontrowersje co do wyboru najlepszego sposobu przezwyciężenia kryzysu, jest – zważywszy na wymiar wyzwania – aż nadto zrozumiały. Ale rząd Niemiec nie identyfikuje się bynajmniej z każdą wysuwaną w tym kontekście propozycją.

Polska i Niemcy mają bardzo zbliżone interesy i wyobrażenia na temat sposobów pokonywania trudności, z jakimi przyszło nam się dzisiaj zmierzyć. To właśnie w Polsce, która opiera się na własnych doświadczeniach, istnieje szczególnie duże zrozumienie dla konieczności przeprowadzenia bolesnych reform niezbędnych dla zapewnienia nam wszystkim takiej konkurencyjności, dzięki której możemy utrzymać naszą pozycję w zglobalizowanym świecie. Tylko w ten sposób zdołamy osiągnąć sukces gospodarczy, który umożliwi nam udzielanie sobie pomocy zarówno w samej Unii Europejskiej, jak i w obrębie sąsiadujących z nami regionów.

To właśnie głównie Polacy i Niemcy mają głęboko zakorzenioną świadomość tego, że Europa jest czymś więcej niż tylko projektem mającym na celu pomnażanie dobrobytu, że jest ona mianowicie dziełem gwarantującym trwały pokój. Dlatego we współpracy z naszymi partnerami nie zaprzestaniemy dokładania wszelkich starań, by utrzymać europejską integrację.

Możemy mieć odmienne zdanie w wielu kwestiach, ale jedno napawa oburzeniem i – właśnie przez wzgląd na ofiary nazistowskiej tyranii – jest całkowicie nie do przyjęcia: porównywanie Republiki Federalnej Niemiec do Trzeciej Rzeszy, demokratycznego rządu do totalitarnej dyktatury, niemieckiej kanclerz federalnej do Adolfa Hitlera, a tym samym – do zbrodniczej polityki eksterminacyjnej tamtych czasów.

Każdy, kto szczegółowo przytacza takie oszczerstwa w formie pisemnej i obrazowej, zaznaczając tylko na marginesie, że są to wypowiedzi innych, i pozostawiając ostatecznie jako niedomówienie, czy sam – przynajmniej częściowo – podziela te zniewagi, musi liczyć się ze skierowaniem pod jego adresem zarzutu propagowania takich porównań. To w najwyższej mierze nierzetelne.

Jeden z komentatorów zarzuca Niemcom, że zdradzane wobec nas przejawy wrogości są nam w gruncie rzeczy obojętne. Otóż nie, nie są, ranią nas, a ponadto szydzą z ofiar.

W ciągu półtora roku mojego pobytu w Polsce "Rzeczpospolita" dała mi się poznać jako dziennik, którego opinię nie zawsze podzielam, ale którego dziennikarską jakość nauczyłem się cenić. Uważam jednak, że tym razem gazeta ta zeszła ze swego sprawdzonego poziomu. Byłbym rad, gdybyśmy na ten i inne tematy mogli w przyszłości prowadzić uczciwy dialog, i cieszę się na codzienną lekturę "Rzeczpospolitej" w jej dotychczasowej jakości.

Rüdiger von Fritsch, ambasador Republiki   Federalnej Niemiec w Warszawie

„Rzeczpospolita" w weekendowym dodatku Plus Minus z 25 – 26 lutego zajmuje się tematem Niemiec. Cieszę się, że polskie media kierują wnikliwe spojrzenie za Odrę. To, że nie zawsze podzielam  wszystkie prezentowane opinie, jest zrozumiałe. Uważam jednak, że we wzajemnych kontaktach winniśmy postępować fair i być rzetelni. Pozwolę sobie więc na kilka uwag w związku z Państwa publikacją.

Przede wszystkim zwraca uwagę, co autorzy poszczególnych artykułów czynią przedmiotem zarzutów kierowanych pod adresem polityki prowadzonej przez Niemcy, a mianowicie:

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?