Byłem jednym z siedmiu przeciwników zmienionego programu nauczania historii, których prezydent zaprosił do pałacu, aby debatowali z autorami tej reformy. Sama debata to jedna z pierwszych ważnych inicjatyw Bronisława Komorowskiego. Niezależnie od tego, czy uzgodniona zawczasu z rządem czy podrzucona zboku przez takich prezydenckich doradców jak Tomasz Nałęcz.
A jednak do beczki miodu warto dodać beczkę dziegciu. Obecne otwarcie się Pałacu Prezydenckiego na ten spór to jednak zasługa masowych protestów, zwłaszcza wyśmiewanych nieraz głodówek działaczy dawnej Solidarności. Także i innych przejawów nacisku z zewnątrz opozycja z PiS na czele zgłasza projekty ustaw gwarantujących historii należne jej miejsce w szkolnym programie. Zaledwie przed rokiem ten sam pałac zbywał oschle podobne inicjatywy grup intelektualistów. A wtedy była większa szansa modyfikacji w porę tego programu.
Potrzeba kanonu
Trudno też przyjąć końcową konkluzję prezydenta, że wszyscy zbliżyli się w swoich stanowiskach, godząc się z odrzuceniem normalnego, kursowego nauczania historii aż po klasę maturalną. Owszem, dyskusja była kurtuazyjna, pełna wzajemnych deklaracji o uznaniu swoich dobrych intencji. Mam nawet wrażenie, że częściej te deklaracje składali przeciwnicy na czele z profesorem Andrzejem Nowakiem. Twórcy reformy sprawiali po trosze wrażenie proroków niedocenianych we własnym kraju.
Nie przeszliśmy na stronę naszych oponentów. Ani ja, kiedy pytałem, czy pozornej elastyczności nowego programu (od drugiej klasy liceum mającego postać luźnych bloków tematycznych do wyboru) nie towarzyszy dogmatyzm zasadniczego założenia: wyboru drogi życiowej ma dokonywać dość definitywnie szesnastolatek. Profesor Wojciech Roszkowski kwestionował odrzucenie nauki o faktach na rzecz dyskutowania o problemach, upatrując w tym groźbę infantylizacji. A profesorowie Andrzej Nowak czy Jan Żaryn tłumaczyli, jakie znaczenie ma wspólny kanon wiedzy historycznej dla tożsamości narodowej i obywatelskiej.
Czy przemówił do nas argument, że szkolnej historii nie dawało się zmieścić w trzech klasach gimnazjum i potem raz jeszcze w trzech klasach liceum? Do mnie średnio zważywszy na przykład, że w trzeciej klasie licealnej na historię dla nie-humanistów przeznaczano ledwie godzinę. Można było zresztą sobie wyobrazić, że ową kursową historię powtarza się dwa razy, ale nie w identycznej postaci (w gimnazjum większy nacisk na powszechną, w liceum na polską lub odwrotnie). Mocniej już zabrzmiało wystąpienie byłego wiceministra edukacji Zbigniewa Marciniaka, który przypomniał najprostszą rację reformatorów: coraz większa masowość oświaty (pytanie, czy nie przesadna) wymaga pewnego obniżenia poprzeczki.
W sumie ustąpiliśmy przed realiami. Skoro nowy program przebiegł już przez trzy klasy gimnazjum, nie da się go prosto odwrócić. Historia kursowa przez cztery lata (do pierwszej klasy liceum), a potem nowy przedmiot Historia i społeczeństwo to nasza najbliższa przyszłość. Można próbować jednak nowy system cywilizować.
Profesor Nowak zaproponował ograniczenie dowolnej układanki zależnej od widzimisię nauczyciela. Przynajmniej jeden blok tematyczny Panteon ojczysty, ojczyste spory byłby obowiązkowy, a dotyczy on politycznych wyborów Polaków w XIX i XX wieku. Ja zaproponowałem z kolei, aby obowiązkowy był i inny moduł: Rządzący i rządzeni, pokazujący ewolucję polskiego państwa na tle innych. Prezydent poparł pomysł prof. Nowaka, a mój uznał za interesujący.
To nie koniec
Tu jednak widać pułapkę. Minister edukacji Krystyna Szumilas ograniczyła się do zapowiedzi propagowania bloku Panteon ojczysty wśród nauczycieli, sugerując, że na zmiany jest już za późno. Choć nauka nowego przedmiotu historia i społeczeństwo zaczyna się dopiero za półtora roku gdy nowy program dotrze do drugiej klasy liceum. Gdyby stało się zgodnie z wolą szefowej MEN, autorzy reformy sfilmowaliby się z jej przeciwnikami i robili nadal swoje.
Trzeba więc teraz pilnować rządu Tuska. Pytać go, jak dalece liczy się z wolą własnego prezydenta. I jak dalece ten prezydent chce monitorować efekty zainicjowanej przez siebie debaty. To będzie ciekawy eksperyment także ustrojowy.