Tabloidy mają paskudny zwyczaj nazywania polityków, szczególnie parlamentarnych, darmozjadami. W przytłaczającej większości przypadków jest to atak niesprawiedliwy. Większość posłów i senatorów pracuje ciężko w komisjach, współtworząc nowe ustawy, zgłaszając zapytania i interpelacje.
Bez trwałych dokonań
To jednak nie dotyczy Stefana Niesiołowskiego, który spędził swoje pięć kadencji poselskich i jedną senatorską jako polityczny celebryta. Czyli ktoś, kogo wszędzie widać, ale nikt nie ma z tego pożytku.
Żeby było jasne – powyższy zarzut nie dotyczy działalności Niesiołowskiego przed rokiem 1989 r. Tu jego zasługi są niepodważalne. Ale gdyby ten argument miał być kryterium w ocenie obecnej polityki, to marszałkiem Sejmu powinien być dziś Kazimierz Świtoń, Antoni Macierewicz fetowany na salonach, a bracia Kowalczykowie powinni podzielić się funkcjami prezydenta i premiera.
Zaś Platforma musiałaby przeprosić za to, że w ostatnich wyborach senackich poparła Marka Borowskiego przeciw Zbigniewowi Romaszewskiemu (z którym skądinąd zaledwie kilka lat temu Niesiołowski zakładał zapomnianą dziś partię).
Zarzut nieprzydatności dotyczy politycznego funkcjonowania Niesiołowskiego po roku 1989, szczególnie ostatnich kadencji. Jakie zasługi ma Niesiołowski z tego czasu? Czy był autorem jakiejś ważnej ustawy? Pełnił jakąś funkcję?