W PRL znana była piosenka Salonu Niezależnych o refrenie: „Stuk, puk laską w podłogę. Sejm, Sejm wyraża zgodę. Stuk, puk laską o blat. Sejm mówi: tak!". Wtedy piosenka była powszechnie odbierana jako drwina z podległej wobec PZPR, wręcz lokajskiej pozycji PRL-owskiego Sejmu. Dziś oczywiście nie są czasy marszałków Wycecha czy Gucwy, ale marszałek Kopacz już nie przejdzie do dziejów polskiego parlamentaryzmu jako postać silna i niezależna. Era Kopacz i Tuska będzie zapisana jako czas regresu w historii Sejmu i Senatu.
Nie jest to wynik jakiejś mechanicznej zmiany, której ulegają wszystkie obecne w polskiej polityce partie. Tak mogłoby się zdawać, gdy patrzymy na ich militaryzację i zanik wewnętrznej demokracji. Ale to nie to. W tej kwestii chyba cała wina leży po stronie obecnego premiera. To Donald Tusk - wbrew konstytucji - sprowadził Sejm do roli instytucji fasadowej, a także spętał inicjatywę posłów swojej partii.
Nigdy po 1989 r. klub parlamentarny partii rządzącej nie miał tak niewiele do powiedzenia jak dziś Klub PO. Inni liderzy rządzili i rządzą swoimi posłami żelazną ręką. Przy kierowaniu swoimi partiami też nie przejmują się zbytnio demokratycznymi regułami. Ale żadnemu z nich, oprócz Donalda Tuska, nie przyszło do głowy, aby zabronić swoim posłom „dłubania" w mniej lub ważnych projektach zmian legislacyjnych.
Do tej pory zdawało się wszystkim, że swoboda posłów w zgłaszaniu własnych inicjatyw jest uprawnieniem niemal tak naturalnym jak oddychanie. Doprawdy Jarosław Kaczyński, Leszek Miller, Janusz Palikot czy też Waldemar Pawlak mają dość możliwości, aby zabronić posłom ze swoich partii zgłaszania projektów czy poprawek. Powtórzmy: żaden z nich na to nie wpadł, choć wiemy, że zdolni są do zachowań nieomal dyktatorskich.
W marszałkowskim koszu
Polska konstytucja i europejska tradycja polityczna mówią jasno: władza ustawodawcza należy do parlamentu, którego dodatkowym ważnym zadaniem jest kontrola nad rządem i instytucjami państwa. To podstawa każdej dojrzałej demokracji. Nasza konstytucja wymienia, kto ma prawo do inicjatywy ustawodawczej. Jako pierwszych wymienia posłów. Rząd jest ostatni, na czwartym miejscu.