Jan Rokita w ferworze debaty o legalności narkotyków użył kilka lat temu znamiennego przykładu. – Doskonale można sobie wyobrazić babcię częstującą wnuka nalewką. Ba, robiącą z tej nalewki wnukowi sympatyczny prezent. Czy wyobrażacie sobie babcię częstującą witającego w swoim domu wnuczka machem marihuany? Albo obdarowującą go stosowną działką?
Dla polityka był to argument przesądzający dyskusję, czy da się postawić narkotyki na równi z alkoholem. Przesłanie było jasne: to nie to samo, choćby ze względów kulturowych i niech tak zostanie. Ale zwolennicy „postępu” naturalnie z łatwością taki argument odrzucą. Babcia jest po prostu zacofana. Wystarczy reedukacja, jeśli nie jej, to następnych pokoleń, i trawka stanie się wspólną przyjemnością babć i wnuczków.
Oswajajmy narkotyki!
Takie wrażenie można odnieść po konferencji poświęconej narkotykom zorganizowanej przez centrum zorganizowanego postępu na Czerskiej. Padły na niej żądania zmiany polityki wobec tego zjawiska: w Polsce i na świecie.
Trudno jednak było się zorientować, co jest zasadniczym przesłaniem hałaśliwej kampanii. Były prezydent Brazylii Fernando Cardoso koncentrował się na potępieniu represji wobec ludzi, którzy są jedynie użytkownikami, a nie handlarzami. Padło nawet w jego wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” zdanie o tym, że handel jest przestępstwem.
Z kolei Aleksander Kwaśniewski wezwał w podobnym wywiadzie do „oswojenia narkotyków”. Jeśli są złem, to podobnym do alkoholu i papierosów. W „Polityce” Artur Domosławski poszedł dalej nawołując do rewolucji językowej. Jeśli nazwie się narkotyki używkami, podejście do nich się zmieni. Przypomnijmy, że używką nazywa się także kawę.
Kropkę nad i postawiła Kora Jackowska, bohaterka afery z przesyłką dla jej psa. Ta wezwała po prostu do legalizacji marihuany używając figlarnej argumentacji: nie widzi po nich diabłów. Poważna konferencja o skuteczniejszym sposobie zapobiegania narkomanii zmieniła się w akcję na rzecz usankcjonowania zachcianek celebrytki.
Kat i ofiara
Najgorsze w tym jest to, że „Wyborcza” występuje w całej tej historii w kilku rolach równocześnie. Z jednej strony doradza, jak uracjonalnić politykę zapobiegania. Maciej Stasiński w tekście podsumowującym konferencję, powtarza myśl Wiktora Osiatyńskiego: karanie użytkownika na równi z dilerem oznacza zrównywanie kata z ofiarą. To może czynić z gazety atrakcyjnego sojusznika dla tych, którym leży na sercu troska o młodych ludzi, ale różnią się ze skrajnymi rygorystami co do metod działania.