Prezydent, który zakończy wojny w Iraku i Afganistanie

Teraz można odczuć wzrost wpływów rosyjskich na Ukrainie, co pokazały ostatnie wybory. Polska i kraje bałtyckie stają się krajami granicznymi Sojuszu. Niestety, bo w interesie Polski jest dalsze poszerzenie na wschód instytucji zachodnich - twierdzi politolog

Publikacja: 08.11.2012 18:59

Andrew Michta

Andrew Michta

Foto: ROL

Red

Prezydenci USA, podczas swojej drugiej kadencji, próbują zazwyczaj zapisać się w historii, realizując jakiś doniosły projekt. Nie stoją przed perspektywą kolejnej reelekcji, czemu często towarzyszy polityczna taktyka wyborcza, więc myślą bardziej strategicznie – w kategoriach tego, jak ich prezydentura zapisze się w dziejach. Obszarów, w których Barack Obama będzie miał okazję się wykazać, jest wiele.

Wyzwanie dalekowschodnie

Ameryka zwraca i będzie zwracała coraz większą uwagę na Daleki Wschód. Przyczyną tego trendu nie jest tylko rosnąca potęga Chin czy szybko zwiększający się udział gospodarek państw strefy Pacyfiku w gospodarce globalnej. Relacje między Japonią, Chinami, Tajwanem, Filipinami i innymi państwami są coraz bardziej dynamiczne. Konkurencja o wpływy między nimi będzie ostrzejsza, gdyż zmienia się ekonomiczny bilans sił w Azji. To przy tym ład pozbawiony większych instytucji międzynarodowych i mechanizmów współpracy, w przeciwieństwie do społeczności państw transatlantyckich, gdzie potencjalne konflikty interesów są lepiej regulowane i wyciszane przez istniejące struktury NATO czy Unii Europejskiej.

Ten ład pełen jest wzajemnych uprzedzeń wynikających z historii (Chiny–Japonia), nierozstrzygniętych sporów terytorialnych, także o strefy ekonomiczne na morzu (Japonia–Tajwan, Chiny–Wietnam czy Chiny–Filipiny), o roli Korei Północnej nie wspominając. Stany Zjednoczone nie mogą pozostać wobec tego potencjału destabilizacji obojętne, zwłaszcza że rywalizacja na zachodnim Pacyfiku będzie wzrastać. Powinniśmy pamiętać, że zarówno USA, jak i Europa są beneficjentami pokojowego ładu międzynarodowego i zależy nam, aby Chiny stały się integralnym elementem tego porządku.

Po rewolucjach arabskich

Widzimy teraz pogłębiający się kryzys w Azji Środkowej i Północnej Afryce. Tak więc kolejny rząd Obamy będzie w większym stopniu angażował się w tych regionach. I to z różnych powodów. Coraz większą liczbę położonych tam krajów dotykają syndromy państw upadłych, takie jak brak suwerennej władzy nad terytorium czy mizerne instytucje bezpieczeństwa. To Syria, Jemen, Irak, Libia, Liban. A lista się wydłuża.

W pewnym sensie sytuacja jest gorsza niż przed wybuchem „arabskich rewolucji”. To okres przejściowy, w którym nowy porządek w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie dopiero się krystalizuje. A jak pokazała historia Afganistanu czy Sudanu, regiony te mogą się stać siedliskiem ekstremistów islamskich i terrorystów. Zatem Stany Zjednoczone będą musiały podjąć wyzwanie stabilizacji tej części świata, niekoniecznie militarnymi metodami. I powinny to robić w ścisłej współpracy z Europą, bo przecież chodzi o regiony, które bezpośrednio wpływają na interesy europejskie.

Sojusz z Izraelem

W ostatnich latach słyszeliśmy wiele zarzutów pod adresem Stanów Zjednoczonych, szczególnie o rzekomym pozostawieniu Izraela w obliczu problemu irańskiego. Towarzyszyło temu poparcie Obamy dla idei budowy państwa palestyńskiego. Są to zarzuty przesadzone, ponieważ Stany Zjednoczone i Izrael nadal ściśle ze sobą współpracują w szerokim zakresie.

Pomoc wojskowa, w tym technologiczna, jest regularnie niesiona Izraelowi. Waszyngton nie pozwoli także na zdobycie broni jądrowej Iranowi. Prezydent Obama ma tu poparcie społeczeństwa.

W jednym z sondaży German Marshall Fund zapytaliśmy Amerykanów, czy poparliby interwencję Izraela przeciwko Iranowi, gdyby miało to zapobiec zdobyciu przez ten kraj broni jądrowej. 62 procent respondentów odpowiedziało twierdząco. Co ciekawe, w Europie nie odnotowaliśmy kraju, w którym poparcie dla ataku byłoby większe niż 50 procent.

Amerykanie solidaryzują się z Izraelem, a więzi te – mające też podłoże religijne i kulturowe – oparte są na tak silnych podstawach, że nie miało znaczenia, kto wygra wybory. Ameryka jest bardziej religijna od Europy i dziedzictwo judeochrześcijańskie stanowi ważny element w życiu politycznym USA, kształtujący również stosunek do Izraela.

Konsensus wokół Iranu

Iran jest problemem numer jeden w regionie, ponieważ ma olbrzymią zdolność do destrukcji tamtejszego układu sił. Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie, co by się stało, gdyby wszedł w posiadanie broni nuklearnej? Przy obecnym poziomie chaosu na Bliskim Wschodzie, Iran mając możliwość odstraszania za pomocą potencjału jądrowego mógłby sprawować oparty na szantażu dyktat nad całym regionem, doprowadzić do wyścigu zbrojeń, a nawet zagrozić egzystencji Izraela. Waszyngton o tym wie i nie pozwoli Teheranowi przekroczyć tej granicy.

To nie jest temat na politykę partyjną, bo w tej kwestii mamy konsensus łączący obie główne partie. Za ten stan rzeczy odpowiada w dużej mierze ideologia reżimu irańskiego. Państwo to wielokrotnie deklarowało ustami najwyższych przedstawicieli, że chce zniszczyć Izrael („zepchnąć do morza”). Przy tym z uwagi na rolę Zatoki Perskiej w dostarczaniu surowców globalnej gospodarce, w której Ameryka odgrywa kluczową rolę, problem Iranu nie jest tylko problemem Izraela, ale także USA, Europy i Azji. Regionalny kryzys miałby dewastujące konsekwencje globalne.

Ta spodziewana korekta akcentów po wyborach będzie okazją dla Europy na zwiększenie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, bo interesy europejskie są tu podobne. Europejczycy powinni odnaleźć wspólną optykę dotyczącą bezpieczeństwa z USA. Z pewnością podczas drugiej kadencji Obamy Zachód będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, czym ma być Sojusz Północnoatlantycki w najbliższym czasie. Zdaje się, że sojusznicy z NATO po doświadczeniach afgańskich i irackich, zgadzają się co do tego, że działania polegające na budowie demokratycznych państw w regionach, gdzie podstawowe problemy bezpieczeństwa nie zostały rozwiązane, są bezproduktywne i zbyt kosztowne. Sformułowanie nowej misji dla Sojuszu będzie trudne, a Obama będzie prezydentem właśnie wtedy, kiedy NATO będzie przechodziło proces adaptacji po misji w Afganistanie.

Pytania o Rosję

Pierwsza administracja Obamy spotkała się z zarzutami pozostawienia Europy Środkowo-Wschodniej w obliczu rosyjskich ambicji przez tak zwany reset w stosunkach z sukcesorem ZSRR. Nie zgadzam się z tezą, że Europa Środkowa i Wschodnia została przez USA umyślnie pozostawiona Rosji. Celem takiej transakcji miałoby rzekomo być poparcie Rosji w ewentualnych sporach z Chinami i długofalowe równoważenie potęgi Azjatów przez Rosjan. Tymczasem Rosjanie mogą być rozczarowani tym, że Stany Zjednoczone poprzez to nowe otwarcie w stosunkach użyły Rosji.

Ameryka chciała tylko podjąć negocjacje na temat kilku konkretnych spraw, na przykład redukcji arsenałów nuklearnych. Tak więc zabiegi temu towarzyszące nie były formą budowania partnerstwa z Rosją. Rosja raczej była i jest postrzegana w USA jako kraj, który może popsuć stosunki międzynarodowe i wnosi niewiele konstruktywnego do porządku światowego. Jest jednak także potrzebna Amerykanom, by zabezpieczyć operację afgańską, w tym transport sprzętu przez Rosję i byłe republiki radzieckie. Kraj ten ma także cenne doświadczenia wywiadowcze w regionie.

Tymczasem Moskwa nie jest dla USA tego rodzaju partnerem, że warto byłoby poświęcić na rzecz wymienionych korzyści Europę Środkowo-Wschodnią. Taka gra byłaby dla Ameryki po prostu przeciwskuteczna po latach amerykańskiej pomocy w wysiłku transformacji i rosnącej wadze, jaką ma dla USA i mieć będzie bliska współpraca z Polską. Stany Zjednoczone i Europa, a w tym Polska, mają do rozwinięcia szereg poważnych inicjatyw, jak projekt tarczy antyrakietowej i dalsza rozbudowa współpracy wojskowej. Jeśli chodzi o relacje z Rosją to Niemcy, Francuzi czy Włosi bardziej niż Amerykanie powinni odpowiedzieć na pytanie, czy uwzględniają interesy Polski i innych państw regionu w swoich bilateralnych stosunkach z Moskwą. I czy współpraca militarna z Rosją, w tym udostępnianie technologii wojskowych, czy dywersyfikacja źródeł dostaw gazu z pominięciem polskiego pośrednika, nie zagraża interesom Polski.

Rosja pozostanie poważnym problemem regionalnego bezpieczeństwa w Europie, włączając w to kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Podczas drugiej kadencji Obamy Stany Zjednoczone powinny poświęcić większą uwagę polityce bezpieczeństwa w regionie, a w szczególności interesom i roli Polski jako rosnącego lidera w Europie Środkowej i kraju o znanym ciężarze historycznym w stosunkach z Rosją.

Nie wejdą do NATO

Istnieje jeden kluczowy temat, który Amerykanie i Europejczycy powinni poważnie przedyskutować, a mianowicie, jak uaktywnić proces współpracy z państwami na wschód od Polski, szczególnie z Ukrainą. W 2008 roku, po nieudanej próbie włączenia Ukrainy i Gruzji na ścieżkę członkostwa w NATO w czasie szczytu Sojuszu w Bukareszcie, proces poszerzania na wschód praktycznie się zakończył. Teraz można odczuć wzrost wpływów rosyjskich na Ukrainie, co pokazały ostatnie wybory. W tym modelu Polska i kraje bałtyckie stają się krajami granicznymi Sojuszu. Niestety, bo w interesie Polski jest dalsze poszerzenie na wschód instytucji zachodnich.

Oczywiście Ukraińcy i Białorusini są w dużym stopniu odpowiedzialni za to, że znaleźli się w trudnej sytuacji i że zarówno Ukraina, jak i Gruzja mają dziś bardzo małe szanse na przyjęcie do NATO. A leży to w interesie Polski, żeby ten proces odwrócić i stworzyć warunki, które pozwolą ponownie zacząć poważną rozmowę o włączeniu tych państw do Sojuszu. To jest jeden z tematów, który warto podjąć w rozmowie z nową administracją Baracka Obamy.

Nowy sekretarz obrony

Biorąc więc pod uwagę zmiany w Azji i przede wszystkim eskalację kryzysu na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce, polityka zagraniczna USA będzie przybierać na znaczeniu. To okazja do bliższej współpracy z Europą, zwłaszcza w kwestiach bliskowschodnich. Z przyczyn praktycznych nastąpią też zmiany personalne. Pojawi się z pewnością nowy sekretarz stanu i zajdą zmiany na kilku innych kluczowych stanowiskach urzędniczych, możliwe, że ze stanowiskiem sekretarza obrony włącznie.

Reasumując, Obama będzie tym amerykańskim przywódcą, który zakończy wojnę iracką i afgańską. Czy pozostawi po sobie coś jeszcze w sferze polityki zagranicznej? Tym wielkim projektem mogłaby być stabilizacja Azji i Północnej Afryki, a to wymagać będzie odnowienia tradycyjnych więzi sojuszniczych z Europą.

Autor jest amerykańskim politologiem, analitykiem bezpieczeństwa międzynarodowego, dyrektorem biura warszawskiego German Marshall Found of The United States, profesorem studiów międzynarodowych na Rhodes College. Był między innymi badaczem Woodrow Wilson Center i Hoover Institution.

not. rafm

 

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne