R<sup>2</sup>: Listy Roberta do Roberta

Publikacja: 16.11.2012 20:10

R<sup>2</sup>: Listy Roberta do Roberta

Foto: Rzeczpospolita

D

rogi Robercie, przerywam milczenie. Dość już, stało się. Mimo że nikt mnie nie przesłuchuje, nikt ode mnie nie żąda, żebym zaczął sypać, podawać adresy i kontakty, nie skrywam też żadnej sensacyjnej tajemnicy, nie chcę wyjawić zabójcy. Po prostu przerywam milczenie i już.

T

o zresztą nic niezwykłego, ostatnio każdy to robi. Wręcz jest moda na przerywanie milczenia. Ludzie przerywają milczenie, choć nie miałem pojęcia, że to ich milczenie było znaczące. Ba, w ogóle nie zauważyłem, że milczą. W końcu jak ktoś nic nie mówi, to nie znaczy od razu, że spektakularnie milczy, prawda? Ot, nie gada i nie ma w tym nic niezwykłego. Nawet ja czasem nie mówię, głównie, kiedy śpię, ale jednak. Przecież nie można cały czas trajkotać, co oczywiście nie dotyczy aktorów i osób związanych z radiem.

N

ajczęściej ludzie przerywają milczenie w związku z wydaniem książki albo płyty, bo nic tak nie podnosi jej sprzedaży jak wiadomość o tym, że autor był bity w dzieciństwie albo w małżeństwie, albo mimo że nie był bity, to go tak bolało życie, że musiał wyjechać do Belgradu, to jest wróć, do Bangkoku. Skoro przerywa milczenie, bo był bity, to i bijący też przerywa milczenie, mówiąc, że wcale nie bił, ale owszem, też chce być sławny i po chwili już wszyscy mówią. Jak się opatrzy bicie, można przejść na picie.

O

statnio przerwało milczenie na ten temat kilku duchownych, z czego jeden dość widowiskowo, bo na słupie. O nagłośnienie pozostałych zadbał red. Lis, który ma jakąś szczególną predylekcję do kleru, bo ciągle go zamieszcza na okładkach swego pisma. No, chyba że akurat jest tam Kaczyński.

W

racając jednak do picia, to stanowi ono znakomity temat dla celebrytów. Ponieważ jednak trudno jednocześnie pić i się zwierzać, bo mowa wtedy cokolwiek bełkotliwa, to mogą przerwać jednocześnie i picie, i milczenie. Barwne opowieści o piciu są w końcu prawie tak samo fascynujące jak o biciu. Płyta się sprzeda. Dobre byłoby też branie, ale do tego nikt przyznać się nie chce. Wszyscy milczą, a jedyną oskarżoną jest biała suczka rasy niedużej, ale bystrej, bo towar sobie z Holandii sprowadza. Może i ona przerwie milczenie? W końcu jak wszyscy, to wszyscy.

S

zukam plusów tej sytuacji. Może na tej fali przerywania milczenia dowiemy się, kto stał za zamachem na Kennedy’ego, ktoś się przyzna do skoku stulecia, a Izrael oficjalnie poinformuje, że posiada broń atomową. No i w końcu wyjaśni się sprawa więzień CIA, tajemnica Bursztynowej Komnaty i złota z Amber Gold.

J

a zaś przerywam milczenie w sprawie dość banalnej, nie chcę ujawnić nazwisk moich katów, bo ich nie było, nie ja również stałem za zamachem na amerykańskiego prezydenta. Nic z tych rzeczy. Po prostu chcę oznajmić, że kiedyś wcale nie było lepiej. I to nie tylko dlatego, że kiedyś nie było prądu i lodówek, więc trzeba było pić ciepłą wódkę. Myślę o sprawach bardziej wzniosłych. A co, mnie nie wolno? Co jakiś czas trafiam bowiem na wywiady, recenzje dotyczące kultury i w ogóle cywilizacji, które aż trzęsą się od pogardy współczesności, wychwalając pod niebiosa przeszłość. Z oczywistych powodów czasy naszego dzieciństwa, kiedy jeszcze wszyscy żyli i byli młodzi, a niektórzy nawet piękni, kiedy wydawało się, że wszystko można, są lepsze od obecnych czasów skrzypiących kości i przekonania, że już nie zmieni się świata, który jak wielka kula toczy się do rynsztoka.

J

asne, że starożytność była piękna. Albo weźmy takie średniowiecze: piosenki śpiewali Demarczyk i Grechuta, teksty pisały Osiecka i Kofta, na scenie bawił ludzi Skrzynecki, a w telewizji Starsi Panowie nie jeździli do Pizy na pizzę i pyzy, pouczając przy tym innych o dobrym smaku. Tak, kiedyś w kinie królowali Wajda, Munk i Polański, w teatrze Swinarski, a na jazzowej scenie Komeda, o pisarzach strach mówić. To oczywiste. Mistrzowie. Nie ma teraz takich. No właśnie, czy na pewno? Pisarzy mamy ewidentnie lepszych. Wszyscy tylko Masłowska i Masłowska, ale jest przecież i Rymkiewicz, jest Huelle, no i przede wszystkim jest Monika Richardson. Taka kondensacja życiowej mądrości i wysmakowanego stylu na centymetr kwadratowy występowała dotychczas tylko u Paolo Coelho. A tu proszę, nasza, europejska, multinarodowa pani Monika i jej błyskotliwa inteligencja. Gdzież takiemu Dygatowi do niej!

O

piosenkarzach to aż się opowiadać nie chce, wystarczy radio włączyć. Są świetni! Aktorów też mamy z pewnością nie gorszych. Zgoda, pętają się jeszcze ramole w rodzaju Gajosa czy Kobuszewskiego, ale przyszłość do młodych należy. A oni nie tylko grać potrafią, ale i obyci są, głębią historycznego wykształcenia jak Maciej Stuhr zachwycą, na kogo głosować podpowiedzą. Kiedyś tego nie było. Tak, kiedyś było znacznie gorzej. W końcu teraz świat ma nas. Ech, jak ja temu światu zazdroszczę!

Ściskam, Twój Robert.

D

rogi Robercie, przerywam milczenie. Dość już, stało się. Mimo że nikt mnie nie przesłuchuje, nikt ode mnie nie żąda, żebym zaczął sypać, podawać adresy i kontakty, nie skrywam też żadnej sensacyjnej tajemnicy, nie chcę wyjawić zabójcy. Po prostu przerywam milczenie i już.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA