Oznacza ona podwójny system oceny działań zależnie od tego, kto je podejmuje. Skutkiem takiej moralności jest brak zaufania. Z Kalim, choćby był najbardziej sympatyczny, nikt krów pasać chciał nie będzie.
Jeśli hasło to jest ważne dla hodowli bydła, to tym bardziej dla współpracy państwa z obywatelem. „Moralność Kalego" w tej relacji to pogrzebanie szans na jakiekolwiek sukcesy. Miniony tydzień pokazał jednak kolejny raz, że Kali to guru polskiej administracji rządowej.
Opinia publiczna dowiedziała się, że w 2020 r. znacząco wzrosną składki na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorców. Rządzący zostali oskarżeni o spisek przeciw biznesowi i wysysanie pieniędzy na rozdawnictwo. Pozornie wydaje się, że takie zarzuty to bzdura. Składki ustalane są zgodnie z obowiązującą od kilkunastu lat zasadą: zależą od prognozowanej na następny rok wysokości przeciętnego wynagrodzenia. W przyszłym roku ma ono wzrosnąć, składki więc też pójdą w górę. Czy to znaczy, że działania władz są nieskazitelne, jak biała lilia na wodzie? Nie do końca.
Bo prognozy mają to do siebie, że można je „doprecyzować", w górę lub w dół, zależnie od potrzeb prognozującego. Wyższa prognoza to wyższa składka. „Bardzo sprzyjający zbieg okoliczności" – powiedziałby Kali.
Niedawno uchwalano ustawę wprowadzającą wzrost nakładów na zdrowie w relacji do PKB. Pozarządowi eksperci, pracodawcy firm branży medycznej, reprezentanci lekarzy, byli przekonani, że procent będzie liczony od PKB prognozowanego na dany rok. Nic z tego. Rząd zdecydował, że podstawą będą najświeższe dane opublikowane przez GUS. Ale najświeższe to w tym wypadku mniej więcej sprzed dwóch lat. A taki wskaźnik jest znacząco niższy od tego, który jest prognozowany na rok 2020. W efekcie procent będzie wyższy, ale liczyć się go będzie od niższej wartości i państwo wyda na zdrowie mniej. „Bardzo sprzyjający zbieg okoliczności" – znów powiedziałby Kali.