Wystarczy już państwa w bankowości

mBank powinien trafić w prywatne ręce, nawet gdyby miały to być ręce zagraniczne. Zachowanie konkurencji i niezwiększanie ryzyk w sektorze bankowym są ważniejsze od repolonizacji.

Publikacja: 15.10.2019 21:00

Wystarczy już państwa w bankowości

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Jeszcze nie opadły emocje po wyborach parlamentarnych, a już szykuje nam się zapierająca dech w piersiach rozgrywka w zupełnie innej, choć też budzącej polityczne zainteresowanie dziedzinie. Poszukujący gotówki niemiecki Commerzbank wystawia na sprzedaż mBank, prekursora bankowości internetowej w Polsce, czwarty co do wielkości aktywów bank w naszym kraju. Taka okazja do zakupów trafia się raz na dziesięciolecie, stąd tłum zainteresowanych.

Co do zasady dobrze byłoby, gdyby jak największa część sektora bankowego pozostawała w polskich rękach – po to, by dywidendy z tej zyskownej działalności pozostawały w kraju, a preferencje kredytowe uwzględniały potrzeby naszej gospodarki, niekoniecznie dobrze dostrzegane z biurowców zagranicznych centrali. Stąd pokusa, by wykorzystać okazję do repolonizacji mBanku. Sęk w tym, że na naszym rynku poza państwowymi instytucjami finansowymi brak podmiotu o polskich korzeniach wystarczająco silnego, by podjąć się takiego wyzwania.

Państwo po repolonizacji Banku Pekao ma już 36-proc. udział w sektorze bankowym. Jest de facto potężną finansową grupą kapitałową. Jeśli przejmie kontrolę nad mBankiem, osiągnie udział 44-proc. i zyska dominującą pozycję na rynku (w myśl przepisów antymonopolowych ma ją przedsiębiorca o ponad 40-proc. udziale). To ograniczy konkurencję. Państwo zyska jeszcze większy niż dzisiaj wpływ na ceny i ofertę usług bankowych – zarówno dla zwykłych ciułaczy, jak i dla przedsiębiorstw.

Taka koncentracja biznesu bankowego w jednej grupie oznacza także koncentrację ryzyka. Tym bardziej że państwowe banki pozostają pośrednio w rękach aktualnie sprawujących władzę polityków, a ci kierują się szansami na reelekcję, a nie racjonalnością biznesową. Banki mogą podlegać naciskom na kredytowanie tych sektorów gospodarki, które – jak np. nieperspektywiczne górnictwo węglowe czy energetyka węglowa – cieszą się przychylnością rządzących.

Dlatego lepiej, by mBank przejęły prywatne instytucje finansowe, nawet te o zagranicznych korzeniach. Dobrze byłoby, by miały możliwie mały udział w polskim rynku lub dopiero chciały tu wejść. To nie zwiększyłoby koncentracji rynku i utrzymało obecny poziom konkurencji.

Sęk w tym, że państwo w sektorze bankowym występuje jednocześnie jako właściciel, regulator i nadzorca. Tworzy to niebezpieczną pokusę chodzenia na skróty i faworyzowania swojej grupy kapitałowej. Dlatego z ogromną ciekawością będę obserwował, jak sprawę przejęcia mBanku potraktują Komisja Nadzoru Finansowego i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Będzie to dla nich egzamin niezależności. Przede wszystkim politycznej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację