Tym, którzy nie zgadzają się z takim poglądem, przypominam choćby „dyskusyjne" sukcesy programu Mieszkanie+. Rząd chciał się tu pobawić w dewelopera. Teraz zmienia klocki na telefonik. W przypadku KSC sprawa jest o tyle poważniejsza, że w grę wchodzi czas. Dokładnie jego brak! Bo od ustawy o KSC zależy tempo wprowadzenia do szerokiego użytku sieci 5G w Polsce. To ona będzie nośnikiem najnowszych technologii cyfrowych, przeniesienia dużej części gospodarki do wirtualnego świata. 5G to przepustka do odporności na kolejne kryzysy. Parafrazując słynne powiedzenie sprzed lat: „5G albo śmierć" (gospodarcza oczywiście).
Nowy, cyfrowy krwiobieg gospodarki musi być od początku zbudowany tak, by był bezpieczny. Zarówno w wymiarze państwowym, jak i komercyjnym. Łatwo sobie wyobrazić katastrofalne skutki np. ataku na sieć zarządzającą przepływem energii elektrycznej w dużym mieście. Lub zakłóceń procesu produkcji w koncernie motoryzacyjnym czy logistyki w firmie kurierskiej.
Odpowiednie reguły certyfikowania sprzętu i oprogramowania zawarto w ustawie o KSC. Projekt był jednak niedopracowany i przedsiębiorcy zgłosili do niego liczne uwagi. Rząd już po konsultacjach dołożył do niego państwowego operatora telekomunikacyjnego, który ma się zajmować... obsługą administracji i nie wiadomo czym jeszcze dokładnie! Korzystając obowiązkowo, jak to często w ostatnich latach bywa, z infrastruktury operatorów prywatnych! Czyżby Telekomunikacja Polska+?
Dokładanie nowych pomysłów po konsultacjach to zwykłe szachrajstwo. To także ordynarne łamanie zasad konkurencji. Narodowy operator to tak, jakby w olimpijskim wyścigu na 100 m organizator dorzucił swojego zawodnika. Który nie dość, że startuje z 80. metra, to jeszcze ma gwarantowane miejsce na podium! W krajach Unii sektor telekomunikacyjny jest kontrolowany przez wyspecjalizowane urzędy. W Polsce jest nim Urząd Komunikacji Elektronicznej. To on interweniuje i reguluje zasady udostępniania infrastruktury niezależnie od tego, kto jest jej właścicielem. Operatorzy, aby dostać częstotliwości do obsługi 4G czy 5G, muszą stawać do konkursów. Spełniać surowe wymogi, wykazać się doświadczeniem i płacić ciężkie pieniądze za otrzymanie pasma.
Wątpliwy jest również punkt widzenia, że Telekomunikacja Polska+ będzie gwarantować bezpieczeństwo. Diabeł tkwi przecież w szczegółach! Na przykład w „furtkach dla hakerów" instalowanych w sprzęcie lub zaszytych w oprogramowaniu. Mogą one trafić zarówno do operatora prywatnego, jak i państwowego. Czerwona tabliczka państwowej instytucji przy wejściu i strażnik z wąsem ich nie zatrzymają.