Jeżeli będzie miał inną wizję, nie skorzystamy z Jebel Ali, ograniczymy liczbę samolotów, ale i tak będą latały po całym świecie. Tyle że rząd Dubaju nigdy nie wtrącał się do tego, jak robimy biznes. Naszym zadaniem było rozwijać się i przynosić zysk. I tak jest. Nie dostajemy także subsydiowanego paliwa ani gwarancji bankowych na zakup maszyn.
Rząd Dubaju, właściciel Emirates, nigdy nie wtrącał się do tego, jak robimy biznes. Naszym zadaniem jest rozwijać się i przynosić zyski
Kiedy rozmawia się o Emirates z przedstawicielami władz Dubaju, wyraźnie mówią, czego oczekują od linii. Na przykład żebyście latali do Polski?
Władze chcą, abyśmy latali tam, gdzie jest rynek, a decyzje podejmowane są na podstawach biznesowych, a nie politycznych. Nigdy nie usłyszeliśmy, że powinniśmy gdzieś latać, bo byłoby to wskazane ze względów politycznych. Jednak minister gospodarki powiedział to pani, bo wiedział, że mamy zamiar otworzyć trasę do Warszawy. I zrobimy to, kiedy producenci dostarczą nam odpowiednie maszyny. Ale Airbus opóźnił dostawy o dwa lata i moje środkowoeuropejskie plany niestety muszą poczekać. Polska to doskonały rynek. Już teraz szybko się rozwija. Ale Emirates nie polecą tam, jeśli nie będzie zysku.
Kiedy dostaniecie maszyny?
Mam zapewnienie, że do końca tego roku otrzymamy cztery A380, a w marcu przyszłego roku jeszcze jedną sztukę. Potem kolejnych 12 w ciągu następnych 12 miesięcy. Pierwsze będą latały na trasach Dubaj – Nowy Jork, Dubaj – Sydney i Dubaj – Londyn. Następne do Chin, bo mamy na tych trasach sprzedanych ponad 90 proc. miejsc. Razem kupujemy 58 superjumbo, a gdyby nie było opóźnień w ich dostawach, w naszych barwach dzisiaj latałoby 17 takich maszyn.