Kryzys wywołany pandemią ujawnił podział Północ–Południe, wzajemne oskarżenia państw członkowskich. Czy to na trwałe zaszkodzi Unii?
Jestem tym głęboko zaniepokojona. Pandemia różni się od kryzysów, których doświadczaliśmy w przeszłości. Powinniśmy dać sobie amnestię od stanowisk, które zajmowaliśmy w czasie kryzysu finansowego. Problemy różnych krajów nie wynikają z ich nadmiernej chęci do ryzyka, tu chodzi o niezawinionego przez nie wirusa. Niektóre państwa mają więcej czasu na przygotowania, inne straciły więcej ludzi i bardziej cierpią z powodu zamrożenia gospodarki. Musimy pokazać, że sąsiedzi sobie pomagają. To zajmie trochę czasu, powoli się to rozwija. Wyjdziemy z tego szybciej, gdy będziemy siebie mieli nawzajem.
Czytaj także: Komisja Europejska przeznaczy 100 mld euro na walkę z bezrobociem
Czy można było uniknąć gigantycznych kosztów gospodarczych pandemii?
Z tą pandemią nie da się inaczej walczyć niż przez izolację. Inaczej wielu więcej ludzi by zmarło i załamałby się pewien kontrakt społeczny: ludzie uważają, że zadaniem rządu jest chronić ich życie i zdrowie. Teraz czeka nas dyskusja, jak sfinansować powrót do normalności, tak żeby każdy miał sprawiedliwą szansę. Nie może być tu żadnych tabu. Ale też chodzi o to, żeby dyskusja o różnych instrumentach ekonomicznych nas nie podzieliła. Tak naprawdę dzień w dzień są nowe elementy pomocy. Bardzo wiele już zrobiono w ramach budżetu UE, kredytów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego czy wreszcie gigantycznego programu zakupowego Europejskiego Banku Centralnego na kwotę 750 mld euro.