Niektórym, nielicznym udało się porozumieć z bankami poprzez zamknięcie opcji, określenie wielkości zredukowanego zobowiązania i przekształcenie go w zobowiązanie kredytowe. Szczegóły tych transakcji są pilnie strzeżoną tajemnicą. Ci, którym udało się porozumieć, tracą już zainteresowanie opcjami i zapewne prędko nie będą próbowali znowu grać na instrumentach pochodnych.
Nowym wydarzeniem jest propozycja ustawy, której celem jest zapobieżenie negatywnym skutkom opcji, a praktycznie, jak to wynika z informacji Ministerstwa Gospodarki, zakłada się trzy warianty: negocjacje, a w razie niedojścia do ugody możliwość odstąpienia od umowy; odstąpienie od umów bez okresu negocjacji i wreszcie trzeci wariant zakłada możliwość unieważnienia umowy na mocy samej ustawy.
Sprawą opcji zaczęły się też interesować organy ścigania, sprawdzając okoliczności, w jakich doszło do wystawienia opcji na rzecz banków.
Dotychczas bowiem nikt nie zbadał, jak doszło do tak masowego udzielenia opcji przez polskich przedsiębiorców na rzecz banków. A jest co badać – w świetle prognoz kursów walutowych podawanych przez banki w okresie masowego zawierania opcji decyzje banków wydawały się zupełnie nieracjonalne, wręcz dla nich szkodliwe. Mimo to banki proponowały wystawienie opcji przez przedsiębiorców w zamian za swoje opcje.
Na tym tle pojawia się pytanie, co na to nadzór nad rynkiem finansowym. Komisja Nadzoru Finansowego zainteresowała się opcjami walutowymi tylko w kontekście obowiązków informacyjnych spółek publicznych, sprawdzając, czy inwestorzy zostali poinformowani o wystawieniu tak ryzykownych instrumentów finansowych.