Menedżerowie z AIG przeznaczyli część pieniędzy otrzymanych od amerykańskich podatników na ratowanie ich firmy na wypoczynek w luksusowym spa. John Thain, były prezes banku Merril Lynch, wiedząc doskonale o gigantycznych stratach kosztem 1,2 mln dol., wyremontował sobie gabinet. Na tym tle wspólna eskapada związkowców i zarządów spółek węglowych do Kambodży to ledwie psikus. Tyle że może się odbić czkawką, i to nie tylko w branży.
Bo w górnictwie wrze. Wczoraj, po trzech tygodniach protestu, związkowcy z Sierpnia ‘80 skończyli okupację siedzib spółek węglowych. Zapowiedzieli, że będą kontynuować walkę o podwyżki płac w ramach sporów zbiorowych. W razie braku porozumienia zapowiadają strajk. Wspierają ich w tym przedstawiciele innych związków. A podwyżki w skali, jakiej żądają protestujący, byłyby dla branży zabójcze. Strajki zresztą także.
W takim momencie dwutygodniowa wycieczka w nieokreślonym celu za pieniądze, których notująca stratę Kompania Węglowa nie ma za dużo, to rażący błąd. Nie mówiąc już o tym, że uczestniczył w niej jeden ze związków zawodowych. Jak jego przedstawiciele mogą teraz spojrzeć w oczy protestującym? Jak władze holdingów będą tłumaczyć żądającym podwyżek, że nie ma na nie pieniędzy?
Gdyby chociaż wybrali się choćby w Beskidy, skorzystaliby na tym nasi górale. Ale co nam po Kambodży?
[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/03/03/kambodza-to-piekny-kraj-dla-polskich-gornikow/]Skomentuj[/link][/ramka]