[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/06/glapiak-zaciskamy-pasa-w-kryzysie-aby-konsumowac-w-dobrobycie/" "target=_blank]Skomentuj na blogu [/link][/b]
To zależy od sposobu patrzenia na tę kwestię. Każdy akcjonariusz liczy, że spółka, w którą zainwestował, zapewni mu co roku premię. Z drugiej strony, jeśli związał się z nią na dłuższy czas i oczekuje, że dzięki inwestycjom zapewniającym rozwój firmy ta premia będzie z roku na rok wyższa, powinien ograniczyć swe apetyty w czasach kryzysu. Tylko w ten sposób ułatwi „swojej“ spółce przetrwanie gorszych czasów, zapewni środki na rozwój, a sobie zagwarantuje na przyszłość jeszcze wyższe zyski. Gdyby dziś wyciągnął rękę po większe pieniądze, mogłoby się okazać, że za rok nie będzie szans nie tylko na premię, ale i odzyskanie zainwestowanego kapitału.
W tej sytuacji trudno zrozumieć postępowanie szefa resortu finansów, który jako ekonomista i fachowiec w swojej dziedzinie z pełną premedytacją dąży do zdławienia aktywności w spółkach. Z jednej strony mówi o działaniach, jakie podejmuje, aby złagodzić skutki kryzysu, a z drugiej swoimi decyzjami prowadzić może do pogłębienia spowolnienia gospodarczego. Premier powołał ministra, aby strzegł kondycji finansów publicznych, jednak on nie może tego robić w oderwaniu od otoczenia, potrzeb przedsiębiorców, a przede wszystkim oceny perspektyw na przyszłość. A łatanie budżetowej dziury dywidendami, choć najprostsze z perspektywy politycznej, to działanie na krótką metę. Za rok może być gorzej i skąd wówczas minister finansów wyciśnie znów pieniądze?