Ale łącznie z udanymi poprzednimi aukcjami widać, że polski rząd nie ma problemów ze znalezieniem chętnych do finansowania naszego długu. Dodatkowo potwierdzić to jeszcze może dzisiejsza aukcja papierów dwuletnich za 3,5 – 4,5 mld zł.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/09/pawel-czuirylo-warto-podtrzymac-dobra-passe/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Rentowność polskich obligacji jest m.in. niższa od wyceny greckich papierów skarbowych, mimo że to ten kraj należy do elitarnej strefy euro i jeszcze do niedawna nie miał kłopotów ze sprzedażą swoich obligacji. Jednak wyjście na jaw problemów z greckimi finansami szybko zmieniło oceny inwestorów i spowodowało wzrost kosztów zaciągania długu. Skok cen polskich papierów skarbowych trudno jednak uznać za jasny dowód zaufania inwestorów do działań ministra finansów.

Oczywiście lepiej taniej finansować wydatki państwa, bo przecież i tak płacą za to podatnicy. Ale spadek rentowności to raczej skutek poprawy sytuacji na rynkach i tego, że globalne fundusze, które do tej pory inwestowały np. w obligacje rządu w Atenach, muszą gdzieś ulokować swój kapitał.

Dziś wybierają w większym stopniu polskie obligacje. Zachęca ich do tego także dobra kondycja gospodarki. Inwestowaliby jeszcze więcej gdyby, minister finansów wprowadził w końcu w życie swoje zamierzenia, poprawiając kondycję polskich finansów. W przeciwnym razie przy najbliższym załamaniu koniunktury inwestorzy znów odwrócą się od polskich obligacji. A wtedy znów wszyscy będziemy płacić więcej za nasze długi.