Ostatnio Eurostat przedstawił informacje o zagospodarowywaniu śmieci komunalnych w 27 krajach Unii. Żadna inna statystyka nie pokazuje tak ogromnego zróżnicowania między krajami. Można zaryzykować stwierdzenie, że śmieciowa statystyka opisuje prawdziwy obraz poziomu życia w Unii. W końcu wysiłek społeczny kierowany na dbałość o środowisko oznacza czyste powietrze, czystą wodę, zdrową żywność czy wreszcie zdrowe społeczeństwo.

W 2008 r. na jednego mieszkańca Unii przypadało średnio 524 kg śmieci i odpadów komunalnych. W krajach bardziej zamożnych powstaje więcej śmieci niż w krajach biedniejszych. W Niemczech i w Holandii na wysypiska trafia tylko 1 proc. śmieci, w Bułgarii wszystkie śmiecie, w Rumunii 99 proc. Gorzej od Polski (87 proc.) w tym porównaniu wypadają jeszcze Malta, Litwa, Łotwa i Cypr. Kraje Unii na wysypiska wywożą średnio tylko 40 proc. śmieci. Odpady, które nie trafiają na wysypiska, są spalane, poddawane obrotowi wtórnemu lub przetwarzane biologicznie (kompostowane). Dania spala 54 proc. śmieci, Niemcy przeznaczają do obrotu wtórnego niewyobrażalne 48 proc., a Austria kompostuje 40 proc. odpadów.

Statystyka śmieciowa, jak mało która, pokazuje olbrzymią przepaść cywilizacyjną i rozwojową między krajami starej i nowej Unii. Wysiłek rozwojowy kierowany jest na wzrost gospodarczy, innowacje, poprawę infrastruktury, ograniczanie wykluczenia społecznego itd. Warto się zastanowić nad wymuszeniem zmian w zachowaniach i negatywnych przyzwyczajeniach. Jedną z metod są kary administracyjne, tak jak z dobrym skutkiem ma to miejsce w Singapurze.

Niewiele się zmieni bez zmian w wyobraźni i mentalności rządzących. Stosowanie reguł Unii nie powinno odbywać się w sposób mechaniczny, często bezmyślny. Jak można było dopuścić do niszczenia idei segregacji szkła, plastików i papieru, zezwalając na mieszanie segregowanych pracowicie przez mieszkańców odpadów przy ich wywózce? Argument, że tak jest taniej, z góry odrzucam.