Rz: Czy wiadomo już, ilu samochodów Nissan nie wyprodukował z powodu kataklizmu, który nawiedził Japonię?
Philippe Saillard:
Na razie jeszcze bardzo trudno jest przeprowadzić taką ocenę, w Europie wszystko idzie normalnie. Najlepiej sprzedające się modele produkowane są w Europie – tak jak Qashqai czy Juke, zaś Micra przyjeżdża tutaj z Indii. Ale naturalnie mamy dostawców japońskich, którzy dostarczają nam części do europejskiej produkcji. W tej chwili jednak nie posiadamy wystarczających informacji, które pozwoliłyby dokonać oceny szkód, jakie zostały wyrządzone. Tak wygląda sytuacja na obecną chwilę. Nie mogę jednak ukrywać – nie znamy jeszcze rozmiarów szkód. Wiemy, co mamy w magazynach. Wiemy, co stoi na placach i co zostało załadowane na statki. Nie wiemy natomiast, jak będzie wyglądała w najbliższej przyszłości sytuacja naszych poddostawców. To powinno się wyjaśnić w najbliższych tygodniach. Nie mam złudzeń, z pewnością Nissan nie uniknie wpływu tsunami na produkcję. Oczekujemy jednak, że będzie on krótkotrwały i potrwa kilka tygodni albo kilka miesięcy. Ten efekt może być odczuwalny, bo trudno będzie kupić auto w jakimś konkretnym kolorze, gdyż niektóre pigmenty są produkowane wyłącznie w Japonii. Ta fabryka zaś akurat została zmyta z powierzchni ziemi. Ale auta w innych kolorach będą.
Chodzi panu o czerwony barwnik?
Tak, czerwonego barwnika na razie nie będzie.