Sejmowe komisje co roku odbywają kilkugodzinne nabożeństwo i omawiają stan przygotowań do prywatyzacji Polskich Linii Lotniczych LOT. Co chwila idą do mediów przecieki, iluż to inwestorów chce kupić przewoźnika. Nabrałem jednak podejrzeń, że mamy do czynienia z markowaniem działań prywatyzacyjnych, nie zaś rzeczywistym dążeniem do zbycia 67,97 proc. akcji należących do państwa.

Rządowy plan prywatyzacji na lata 2008 – 2011 przewidywał sprzedaż LOT do końca 2009 r. Fiasko można usprawiedliwić kryzysem gospodarczym i prowadzoną restrukturyzacją. Niepokoi jednak brak ustawy o uchyleniu ustawy o przekształceniu własnościowym przedsiębiorstwa państwowego Polskie Linie Lotnicze LOT z 1991 r. Składałaby się z aż dwóch artykułów: uchylającego ustawę z 1991 r. i określającego wejście w życie ustawy. Taki projekt pisze się w dziesięć minut, ale w przyjętym przez rząd harmonogramie prac na 2011 r. nie ma go w wykazie ustaw do uchwalenia. Znalazł się za to w wykazie dokumentów procedowanych bezterminowo. Skoro prywatyzację LOT zapowiada się na II połowę roku, to ustawa powinna już być procedowana. Bez niej państwo musi zachować w spółce co najmniej 51 proc. sumy głosów służących całemu kapitałowi, a na to żaden inwestor się nie zgodzi.

Gdzie jest harmonogram procesu prywatyzacji? Czy brak ustawy to wynik obaw o oskarżenia załogi i opozycji o wyprzedaż rodowych sreber, choć mocno zaśniedziałych? Nie tak dawno przecież Związek Zawodowy Pilotów Liniowych zaproponował, aby część wynagrodzenia zamiast formy pieniężnej miała postać udziałów w nieruchomościach, co dokapitalizowałoby LOT. Efekt widoczny byłby po kilkuset latach, ale to dowód na niechęć do prywatyzacji.

LOT funkcjonuje, bo wyprzedaje majątek, który kupują państwowe fundusze, co może rodzić obawy o niedozwoloną pomoc publiczną. Zaraz może jednak nie być czego sprzedawać z racji rosnącej ceny ropy i braku możliwości zawierania opcji paliwowych. Baryłka powyżej 150 dolarów oznacza dramat dla wszystkich linii, ale zwłaszcza dla słabych kondycyjnie jak LOT. Tym razem to nie będzie zadyszka, ale koniec przewoźnika.