Polscy ekonomiści nie są dostrzegani w świecie

Za dekadę możemy być już dostrzegani w środowisku naukowym na świecie - mówi Aleksander Welfe ekonomista i ekonometryk

Aktualizacja: 24.06.2011 03:50 Publikacja: 24.06.2011 03:49

Polscy ekonomiści nie są dostrzegani w świecie

Foto: ROL

Rz: Miesięcznik „Bank i Kredyt" nagrodził autorów najlepszych artykułów w nim zamieszczonych.

Aleksander Welfe:

Inicjatywa, by nagradzać autorów najlepszych artykułów w „Banku i Kredycie", zrodziła się kilka lat temu. Kilkuosobowej kapitule przewodniczy prof. Jacek Osiewalski, profesor ekonometrii z UE w Krakowie. Kapituła doszła do wniosku, że główną nagrodę należy podzielić między trzy teksty. A ponieważ te teksty mają charakter współautorski, to laureatów mamy więcej niż tekstów.

Czy nagrodzone prace są najwyżej ocenione ze względu na jakość, czy też kapituła bierze pod uwagę to, czy one odpowiadają np. na pytania ważne z punktu widzenia sytuacji w gospodarce?

„Bank i Kredyt" to czasopismo naukowe, które publikuje prace z zakresu szeroko rozumianej analizy mechanizmów ekonomicznych. Są to artykuły nie o charakterze popularyzatorskim czy publicystycznym, ale naukowym. Zwykle opierają się na poważnym aparacie metodologicznym. Kapituła oceniała wyłącznie naukową jakość tych tekstów.

Przy ekonomicznym Noblu ten element popularności czy mody w jakiejś mierze chyba jest elementem, który sprzyja otrzymaniu nagrody.

Z całą pewnością nie. Napisałem książkę z laureatem Nagrody Nobla, znam kilkunastu noblistów i chyba dość dobrze potrafię rozpoznać te mechanizmy. We wszystkich dyscyplinach naukowych na świecie istnieje pewna skłonność do tego, by stosować takie, a nie inne podejścia. Więc można mówić o pewnych rodzajach mód, ale doszukiwanie się tego, że najwyższe laury naukowe na świecie są przyznawane akurat tym, którzy reprezentują najmodniejsze kierunki, nie ma uzasadnienia. Nagrodą Nobla honoruje się tych, którzy wpadli na tego rodzaju pomysły, które otworzyły nowe obszary badań. Za tymi ludźmi idą zastępy uczonych, którzy te pomysły rozwijają. Powstają szkoły naukowe. Oczywiście bardzo często jest tak, że te nowe pola badań stają się tak atrakcyjne, że pracują na nich dziesiątki albo setki uczonych. I na tej zasadzie można mówić o pewnych modach.

Porozmawiajmy o nauce ekonomii w Polsce. Jak ona wygląda?

Jesteśmy wciąż dość słabo obecni w obiegu naukowym na świecie. Żeby mieć w nauce coś do powiedzenia, trzeba to mówić, publikując na łamach możliwie najlepszych światowych czasopism. Natomiast takie publikacje, które wychodzą z naszego środowiska, są wciąż dość nieliczne. Powinniśmy produkować setki tekstów, które należałoby publikować w najlepszych czasopismach. Tak robią Skandynawowie czy Hiszpanie, już nie mówię o Brytyjczykach.

Więc na razie nie ma co myśleć o ekonomicznym Noblu dla Polaka.

Rynek już się zrównoważył, ale zainteresowanie studiami ekonomicznymi nie zmalało

Żeby dostać Nobla, trzeba mieć oczywiście genialne pomysły. Ale trzeba je opublikować, trzeba je rozwijać. Trzeba tymi pomysłami zainteresować dziesiątki czy setki innych uczonych, którzy odnajdą w nich ogromną wartość naukową. To powoduje, że pojawiają się jakieś szanse na dostrzeżenie czyjegoś dorobku w skali globalnej. Nagrody Nobla z ekonomii nie dostaje się za osiągnięcia w dziedzinie polityki gospodarczej.

Kiedy można się spodziewać większego dostrzeżenia ekonomistów z naszego kraju?

Można powiedzieć, że jesteśmy na początku pewnej drogi. Jest coraz więcej młodych ludzi, którzy publikują w coraz lepszych czasopismach. To w dalszym ciągu jest niewiele, ale ta liczba dobrych publikacji przyrasta. Mam nadzieję, że sprzyjać będzie między innymi inicjatywa nagrody „Banku i Kredytu". Sądzę, że ludzie młodszego pokolenia, w przedziale wieku 25 – 40 lat, ci, którzy są w rozkwicie sił twórczych, publikują coraz więcej. Mam nadzieję, że za dekadę czy półtorej zaczniemy być dostrzeganym środowiskiem naukowym, jeśli chodzi o ekonomię.

Czy widzi pan wzrost zainteresowania ekonomią ze strony młodych ludzi?

To, że polska gospodarka przekształciła się w gospodarkę rynkową, to, że sfera ekonomii stała się bardziej powiązana z życiem społecznym, to, że nawet jednostka może mieć świadomość wpływu na życie gospodarcze – to wszystko spowodowało zwiększenie zainteresowania tym obszarem wiedzy. To zainteresowanie było też pochodną potrzeb rynku. Rynek już się zrównoważył, ale zainteresowanie studiami nie zmalało. Ekonomia jest nauką społeczną. Przełożenie na praktykę i na to, co dzieje się wokół nas – jest bardzo szybkie. Ufam, że dalszy rozwój w Polsce ekonomii i metod ilościowych także będzie pomagać w podejmowaniu właściwych decyzji, jeśli chodzi o politykę gospodarczą. To może banalnie brzmi, ale jest to bardzo ważny aspekt pracy uczonych ekonomistów. Myślę, że to może być zachęta dla młodych ludzi, że jeśli chcą mieć realny wpływ na to, co dzieje się wokół nich, powinni pomyśleć właśnie o ekonomii.

CV

Aleksander Welfe – profesor Uniwersytetu Łódzkiego i SGH, ekonomista i ekonometryk, członek korespondent Polskiej Akademii Nauk. Wydawane przez NBP czasopismo „Bank i Kredyt", którego redaktorem naczelnym jest prof. Welfe, pierwszy raz nagrodziło autorów najlepszych artykułów opublikowanych w poprzednim roczniku. Kapituła przyznała nagrody Katarzynie Bień z NBP, nieżyjącemu już Krzysztofowi Kostro i Michałowi Brzezińskiemu z UW oraz Peterowi Haan i Michałowi Mycce ze szczecińskiego Centrum Analiz Ekonomicznych.

Rz: Miesięcznik „Bank i Kredyt" nagrodził autorów najlepszych artykułów w nim zamieszczonych.

Aleksander Welfe:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację