To nie jest wojna polsko-ruska o Tarnów

Dla nas każda sytuacja z Azotami Tarnów jest akceptowalna. To jest tylko biznes, nic więcej - mówi Wiaczesław Mosze Kantor główny akcjonariusz rosyjskiego Acronu

Publikacja: 30.06.2012 06:38

To nie jest wojna polsko-ruska o Tarnów

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński KK Kuba Kamiński

Dlaczego rosyjski Gazprom sprzedaje Polsce gaz po najwyższych cenach w całej Europie? Jedna z rosyjskich agencji prasowych podała ostatnio, że za tysiąc metrów sześcienny płacimy 500 dol., znacznie więcej niż w innych krajach. Chcecie wejść w polski biznes chemiczny w Polsce, który konsumuje tego gazu dużo, więc nie jest to bez znaczenia.

To pytanie jest poza moją kompetencją. Nie jestem też pewien, czy rzeczywiście Gazprom sprzedaje Polsce gaz najdrożej. W porównaniu z Ukrainą, bo ten kraj jest w podobnej do waszej sytuacji geograficznej, te poziomy cenowe są zbliżone. Oczywiście Gazprom jako przedsiębiorstwo w dużej mierze państwowe jest w jakimś stopniu zorientowany politycznie i musi podążać za pewnymi wskazówkami. Ale z drugiej strony jest to firma bardzo uporządkowana, działa jak sprawna korporacja. Słyszałem, że dla wszystkich wschodnioeuropejskich krajów ma wyznaczone prawie takie same ceny.

Ale za każdym razem, gdy toczą się negocjacje cenowe, bardzo trudno jest przekonać decydentów w Gazpromie, że skoro kupujemy dużo gazu, to powinniśmy płacić mniej. Czujemy, że Rosjanie nie traktują polskiego biznesu na równi z przedsiębiorstwami w Niemczech czy Francji. Może dlatego nie są tak mile widziani w Polsce?

Tak zgadzam się. To jest bardzo trafne stwierdzenie. Między naszymi krajami jest zbyt mało gospodarczej współpracy. Czuję to od wielu lat, od kiedy po raz pierwszy tu przyjechałem w interesach w 2004 r. Spotkałem się wtedy z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim oraz z Jerzym Buzkiem. Trochę później poznałem też prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Te nasze stosunki społeczne zawsze były bardzo owocne. Ale na gruncie gospodarczym nie byłem zadowolony. I widzę potencjał w tym zakresie do poprawy.

Niestety między nami zawsze były jakieś problemy, a to sprawa Katynia, a to katastrofa pod Smoleńskiem. Ale jesteśmy bliskimi sąsiadami, dlatego musimy pozbyć się historycznych uprzedzeń. Musimy znaleźć drogę do tego, by zbudować zaufanie i zrozumienie. Współpraca gospodarcza i codzienne powiązania biznesowe mogłyby być wspaniałym sposobem na to, by poprawić klimat między naszymi państwami także na gruncie politycznym. Ale najpierw muszą zaistnieć tego typu transakcje, by budować zaufanie w polityce.

Czyli jeśli polski rząd sprzeda wam Azoty Tranów, to zaufanie się poprawi i Rosjanie zaczną traktować fair nasz biznes?

Rząd powinien nam sprzedać akcje tylko w jednym przypadku: jeśli ta transakcja będzie korzystna dla Polski. Dlatego Skarb Państwa powinien podejść do tego tematu bez politycznych uprzedzeń. Tylko wtedy będzie szansa na osiągnięcie porozumienia.

Mówi się, że gdyby na waszym miejscu był jakikolwiek inwestor z Zachodu lub z Polski, to Skarb Państwa przyjąłby go z otwartymi ramionami. Czy czujecie ten brak zaufania i dobrej woli ze strony resortu, tylko z tego powodu, że Acron jest rosyjski?

Jest zbyt wcześnie, by powiedzieć, że coś stoi za odpowiedziami Skarbu Państwa. Podczas tej wizyty spotkaliśmy się z ministrem Budzanowskim. To było bardzo konstruktywne spotkanie.

Zaprezentowaliśmy wszystkie argumenty, dlaczego konsolidacja Acronu i Tarnowa jest pozytywna dla obu stron. Opowiadaliśmy o dużej skali synergii. Słyszymy jednak ze strony ministerstwa głosy, na podstawie których można stwierdzać, że nie odpowiedzą pozytywnie na nasze wezwanie. Myślę, że przedstawiciele resortu skarbu muszą mieć czas, by zrozumieć, jak korzystna jest to oferta. Jeśli rozmawiamy ze specjalistami z przemysłu chemicznego to są oni pozytywnie nastawieni do naszej oferty. Zrozumiałe, że osobom spoza naszej branży potrzeba więcej czasu.

Ale ostatnie zdanie należy właśnie do tych drugich? Jak ich przekonacie do siebie?

Nasza propozycja jest korzystna z kilku względów. Po pierwsze wyznaczona przez nas cena była ponad rynkową. Dopiero po ogłoszeniu wezwania ten poziom dorównał cenie z naszej oferty.

Po drugie, uważamy że Azoty Tarnów są dobrą firmą, która przypomina nam Acron 20 lat temu. My też wtedy nie mieliśmy surowców, ani międzynarodowej skali działalności. Przez ten czas przekształciliśmy się w wielką międzynarodową grupę obecną w Chinach, Kanadzie, Ameryce Łacińskiej oraz krajach Unii Europejskiej. Zrobiliśmy ogromny skok rozwojowy i to samo dzięki połączeniu chcemy zaoferować Grupie Azoty Tarnów.

Mamy dostęp do surowców, których obecnie sami nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać. Oczywiście moglibyśmy wejść na rynek surowców, zająć się ich odsprzedażą, ale nie jesteśmy tu specjalistami. My jesteśmy producentami i na tym chcemy się skupić, wykorzystując własne zasoby. Dlatego zaczęliśmy rozglądać się na międzynarodowym rynku za firmami do przejęcia. Wyselekcjonowaliśmy kilka możliwości i zdecydowaliśmy że kupno akcji Azotów Tarnów byłoby korzystnym rozwiązaniem.

Czuje się pan bliższy zakończenia wezwania z sukcesem po rozmowie z ministrem?

Oczywiście, jesteśmy optymistami. Ta pewność bierze się z przekonania, że stosunek polityków może się zmienić. Nasza propozycja opiera się na zaspokajaniu pewnych interesów, a nie na opiniach. Dopóki będziemy widzieli, że jest ona dobra dla wszystkich stron i samych akcjonariuszy, to będziemy kontynuować to wezwanie.

Twierdzicie, że cena jest dobra, a mimo to trzykrotnie przedłużyliście zapisy. Czy to oznacza, że będziecie ją podnosić?

Jesteśmy gotowi do przedyskutowania każdego tematu z inwestorami, nawet tego dotyczącego ceny oferowanej w wezwaniu. Jedyne czego potrzebujemy, to demonstracji dobrej woli

Jaką premię jesteście skłonni im dać?

To jest strategia firmy, więc nie mogę jej ujawniać. Ale jesteśmy otwarci wobec pozostałych akcjonariuszy.

A więc to jest wrogie przejęcie, czy nie?

Uważam, że nie jest to stosowna terminologia do tej sytuacji. Nasza oferta jest korzystna dla spółki i jej właścicieli, a fakt, że jesteśmy gotowi do dialogu z akcjonariuszami i przyjęcia na siebie jako inwestora strategicznego rozmaitych zobowiązań, jest pozytywną informacją dla rynku. Jest to więc przyjacielskie działanie, a nie wrogie.

Ale akcjonariusze nie byli zainteresowani sprzedażą papierów po wyznaczonej przez was cenie.

Mamy niekończącą się cierpliwość. Nic nie znaczy dla nas to, że będziemy czekać tydzień, czy trzy  dłużej. Zaczęliśmy wezwanie miesiąc temu w sytuacji, gdy mówiło się o drugiej fali kryzysu. Dziś z kolei żyjemy w trochę stabilniejszej Europie niż jeszcze kilka dni temu. Musieliśmy więc dać inwestorom trochę więcej czasu na przemyślenie i ponowne podjęcie decyzji.

Co jeśli się nie powiedzie?

Dla nas każda sytuacja z Azotami Tarnów jest akceptowalna. To jest tylko biznes, nic więcej. Nie podchodzimy do tego aż tak osobiście.

Więc nie powinno się tego traktować jak wojny polsko-ruskiej o Tarnów? Grupa PZU skupuje papiery podobno na polecenie Skarbu Państwa, by nie dopuścić do transakcji.

Jeszcze raz powtórzę, to jest korzystna propozycja oparta na bardzo głębokich konsultacjach w Polsce. Damy akcjonariuszom czas, by ją docenili. Gwarantujemy wiele rzeczy także dla zatrudnionych w Grupie Tarnów osób. Możemy zadeklarować, że ich liczba nawet się zwiększy i będziemy stymulować wzrost płac.

Nasze doświadczenie przy prywatyzacji w Rosji czy w Chinach pokazuje, że dla zatrudnionych tam menedżerów, to jest problem jednej nieprzespanej nocy. Dzień później budzą się z innym podejściem i są zadowoleni ze zmian.

Transakcja jest z pewnością dobra dla polskiego rządu, bo Azoty  Tarnów będą lepszym płatnikiem podatków niż teraz jeśli nie będą musiał tyle płacić za surowce.

Natomiast menadżerowie Tarnowa - jak w większości przypadków na całym świecie– po prostu nie chcą stracić kontroli.

Ale zarząd najwyraźniej się was obawia. Chce podnieść kapitał, byście nawet w przypadku zakończenia wezwania sukcesem nie mieli interesującej was liczby głosów?

Sądzę, że planowana emisja może odstraszyć potencjalnych inwestorów. Ale chcemy poskromić emocje. Będziemy zwracać uwagę pozostałych akcjonariuszy, że ta propozycja rozwodnienia jest zła z ich punktu widzenia. Obniży ona bowiem wartość przedsiębiorstwa.

I o ile generalnie wspieramy zarząd Azotów Tarnów, o tyle w tym przypadku jesteśmy bardzo przeciwni zaproponowanym na to walne uchwałom. Jako mniejszościowy akcjonariusz, ponieważ już dziś posiadamy akcje spółki, będziemy na nim głosować negatywnie i namawiamy wszystkich akcjonariuszy, by przyszli i wyrazili swój stosunek do tego projektu. Naszym zdaniem byłby to krok w niewłaściwą stronę dla spółki. Jeśli akcjonariusze przyjdą na walne, będą mieli możliwość ochrony swoich interesów.

Forbes oszacował, że pana majątek jest wart 2,3 mld USD. Czy przywiązuje pan uwagę do takich rankingów?

Nigdy nie rozmawiam z ludźmi, którzy robią te zestawienia. Jest taki dowcip, że poza imieniem i datą urodzin nie ma w nich chyba nic prawdziwego. Mam czworo dzieci i troje wnuków. Dla mnie to jest prawdziwa wartość.

Jaka jest wizja pańska wizja nowoczesnej Rosji

Rosja powinna dojść do takiego momentu, kiedy będzie królestwem prawa. W ciągu ostatnich 20 lat sytuacja w tej dziedzinie znacząco się poprawiła. Ale wciąż jest wiele do zrobienia w tym kierunku.

Jesteśmy jednym z najbogatszych krajów na świecie jeśli mówimy o zasobach surowcowych, co daje doskonałą bazę dla rozwoju przemysłu. Na tej podstawie musimy teraz poprawiać jakość życia ludzi, bo od tego zależy dalszy rozwój demokracji.

W tę wizję budowy kraju praworządnego negatywnie wpisuje się sprawa Michaiła Chodorkowskiego.

Proszę wskazać choć jednego człowieka, który skończył robić interesy, albo zaczął biznes z powodu sprawy Chodorkowskiego. Opinia publiczna jest skłonna tworzyć wokół tej sprawy wiele mitów. My natomiast jesteśmy z Rosji i widzimy znacznie więcej wymiarów tej kwestii niż obcokrajowcy.

Ta sprawa ma podłoże kryminalne, a nie tylko polityczne. Więc jeśli pytacie o moją opinię, to uważam, że Chodorkowski powinien być uwolniony. To jednak wcale nie oznacza, że nie był winny.

Jak wraca pan do kraju z Genewy, gdzie mieszka na co dzień to nie czuje, że może go spotkać to samo?

Nigdy tego nie czułem. Ale kto mi może zagwarantować w przyszłości, że tak się nie stanie. W takich sprawach nie ma jednak różnic między Rosją i Polską czy jakimkolwiek innym krajem.

Rozmawiali Aneta Wieczerzak-Krusińska i Jakub Kurasz

Dlaczego rosyjski Gazprom sprzedaje Polsce gaz po najwyższych cenach w całej Europie? Jedna z rosyjskich agencji prasowych podała ostatnio, że za tysiąc metrów sześcienny płacimy 500 dol., znacznie więcej niż w innych krajach. Chcecie wejść w polski biznes chemiczny w Polsce, który konsumuje tego gazu dużo, więc nie jest to bez znaczenia.

To pytanie jest poza moją kompetencją. Nie jestem też pewien, czy rzeczywiście Gazprom sprzedaje Polsce gaz najdrożej. W porównaniu z Ukrainą, bo ten kraj jest w podobnej do waszej sytuacji geograficznej, te poziomy cenowe są zbliżone. Oczywiście Gazprom jako przedsiębiorstwo w dużej mierze państwowe jest w jakimś stopniu zorientowany politycznie i musi podążać za pewnymi wskazówkami. Ale z drugiej strony jest to firma bardzo uporządkowana, działa jak sprawna korporacja. Słyszałem, że dla wszystkich wschodnioeuropejskich krajów ma wyznaczone prawie takie same ceny.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację