Rz: Polska gospodarka zwalnia, ekonomiści zaczynają wieszczyć recesję. Czy naprawdę mamy się czego obawiać?
Lars Christensen
: Jestem zaskoczony tym, jak negatywnie nastawiona stała się polska opinia publiczna w ciągu ostatniego roku. Miałem pewne obawy dotyczące perspektyw polskiej gospodarki, ale dziś sytuacja wygląda lepiej niż w 2007 r. Parę lat temu deficyt na rachunku obrotów bieżących sięgał 8 proc. PKB, zauważalne były początki bańki na rynku nieruchomości. To, co stało się później, można nazwać zdrową korektą. Szczęśliwie w 2009 r. doszło do sporych cięć podatkowych. Nie miało to nic wspólnego z kryzysem, ale okazało się, że zostało przeprowadzone w najlepszym możliwym czasie. Osłabienie złotego także dobrze wpłynęło na ogólną sytuację. Polska zakończyła 2009 r. z dodatnim wskaźnikiem wzrostu gospodarczego właśnie dlatego, że złoty był słaby. Dziś nie ma powodu, by straszyć recesją. Jednocześnie ciężko być optymistą w związku z sytuacją w Europie. To, że ta sytuacja wpłynie także na polską gospodarkę, jest nieuniknione.
Jak dalej może się rozwinąć kryzys w Europie?
Jestem mocno zaniepokojony kompletnym brakiem działań politycznych – zarówno Komisji Europejskiej, jak EBC i poszczególnych krajów UE. EBC jest zdecydowanie zbyt niechętny rozluźnianiu polityki monetarnej. Mamy w UE kłopoty z długami i finansami publicznymi, ale problemy te stają się jeszcze poważniejsze przez brak wzrostu gospodarczego. A wzrostu nie można długo stymulować wyłącznie polityką fiskalną.