UE. Oddzielny budżet dla strefy euro

Jeśli do niedogodności związanych z unijną biurokracją dodamy redukcję korzyści z programów wspólnotowych, nasz bilans: winien i ma, może się okazać niekorzystny

Publikacja: 11.10.2012 01:05

UE. Oddzielny budżet dla strefy euro

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Wielu proroków wieszczyło rozpad Unii Europejskiej. Przewidywali dwa scenariusze. Pierwszy: kraje dotknięte kryzysem fiskalnym i niemogące podołać wymuszanym oszczędnościom wychodzą z Unii i powracają do narodowej waluty. Drugi: kraje o zdrowych finansach odmawiają pieniędzy bankrutom i wychodzą ze strefy euro, tak jak groziła Finlandia.

Spełnienie się jednego lub drugiego scenariusza wywołałoby wielki kryzys finansowy na świecie i lawinę zmian w Europie. Oczywiście, może jeszcze do tego dojść, chociaż prawdopodobieństwo wyraźnie zmalało. Natomiast całkiem realna jest groźba faktycznego, choć niekoniecznie formalnego, rozpadu Unii w następstwie decyzji jej władz, czyli de facto dwóch najsilniejszych krajów.

Chodzi mi o projekt zgłoszony przez przewodniczące- go Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Proponuje on wydzielenie w unijnym budżecie programu wydatków dla eurostrefy bądź wręcz stworzenie oddzielnego budżetu strefy euro.

Takie rozwiązanie nie tylko umocniłoby – w pewnym sensie wciąż istniejący – podział na Europy dwóch prędkości, ale zalegalizowałoby podział na dwie Unie rządzące się różnymi prawami i mające różne uprawnienia.

Propozycja ta wydaje się ekonomicznie mało rozsądna i politycznie bardzo niebezpieczna. Roczny budżet Unii Europejskiej to ok. 130 mld euro, co stanowi tylko 1 proc. PKB krajów członkowskich. Owe 130 mld euro to bardzo dużo, jeżeli rozdziela się je na dotacje dla rolników lub współfinansuje elementy infrastruktury. Ale z drugiej strony jest to nic, jeśli chodzi o pomoc dla krajów mających kłopoty finansowe; dla ustabilizowania sytuacji potrzeba kwoty kilkadziesiąt razy większej. Podział budżetu Unii na dwa niezależne rachunki nie miałby zatem wpływu na sytuację krajów PIIGS (Portugalii, Włoch, Irlandii, Grecji i Hiszpanii), natomiast niezwykle pogorszyłby sytuację dziewięciu krajów niebędących w strefie euro (dziesiąty, czyli Zjednoczone Królestwo, pewno dałby sobie radę; zresztą rozczłonkowanie Unii z politycznego punktu widzenia może być mu na rękę).

W tej sytuacji dla Polski absolutnym priorytetem politycznym staje się wetowanie propozycji Rady Europejskiej. Musi być ono rozumne. Nie chodzi o pobrzękiwanie szabelką, lecz o faktyczny skutek. Powinniśmy twardo stanąć na stanowisku, że w razie ograniczenia dostępu Polski do środków z budżetu UE rozważymy wystąpienie ze Wspólnoty.

W skrajnym przypadku za takim rozwiązaniem przemawiać będzie rachunek ekonomiczny. Znaczna część korzyści wynikających z wolnego przepływu ludzi, kapitału i towarów jest przecież dostępna także dla krajów spoza Unii. A obecność w UE wiąże się z niedogodnościami związanymi z unijną biurokracją i nie zawsze przemyślanymi decyzjami politycznymi (biopaliwa, CO2 itd.), w tym niebezpieczeństwem zahamowania inwestycji w gaz łupkowy.

Jeżeli do tych kosztów dodamy redukcję korzyści z pro- gramów wspólnotowych, to nie wiem, czy bilans: winien i ma, dalej będzie korzystny. Zwłaszcza że chcieliśmy być Europejczykami, a nie Europejczykami drugiej kategorii.

Wielu proroków wieszczyło rozpad Unii Europejskiej. Przewidywali dwa scenariusze. Pierwszy: kraje dotknięte kryzysem fiskalnym i niemogące podołać wymuszanym oszczędnościom wychodzą z Unii i powracają do narodowej waluty. Drugi: kraje o zdrowych finansach odmawiają pieniędzy bankrutom i wychodzą ze strefy euro, tak jak groziła Finlandia.

Spełnienie się jednego lub drugiego scenariusza wywołałoby wielki kryzys finansowy na świecie i lawinę zmian w Europie. Oczywiście, może jeszcze do tego dojść, chociaż prawdopodobieństwo wyraźnie zmalało. Natomiast całkiem realna jest groźba faktycznego, choć niekoniecznie formalnego, rozpadu Unii w następstwie decyzji jej władz, czyli de facto dwóch najsilniejszych krajów.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację