SLD zamierza zmienić kodeks pracy tak by jego zapisy objęły umowy zlecenia i o dzieło. W ten sposób minimalna stawką za godzinę pracy będzie 10 zł brutto, bez względu na to, jaką zawrzemy umowę (o pracę, zlecenie, czy o dzieło). Ale przecież parlamentarzyści wiedzą (a przynajmniej powinni), że zasady zawierania umów cywilno - prawnych opisane są w kodeksie cywilnym. A tam istnieje zasada wolności kształtowania umów. Zmiana, jaką zamierza wprowadzić SLD oznacza, że trzeba zmienić również prawo cywilne, a właściwie mu zaprzeczyć. Ciekawe czy parlamentarzyści o tym nie wiedzą, zapomnieli, czy przemilczeli, by pozytywnie wybrzmiała ich propozycja? Ciekawe.

Właśnie wczoraj NBP przedstawił kolejną projekcję tego jak rozwijać się będzie gospodarka. Analitycy banku centralnego wyraźnie zwrócili uwagę na to, że właśnie dzięki umowom czasowym i umowom cywilno – prawnym powoli rynek pracy wychodzi z kryzysowego impasu. Przyznają, że choć „zmniejsza to stabilność zatrudnienia i osłabia pozycję negocjacyjną pracowników, to jednak wpływa korzystnie na rynek pracy, ponieważ umożliwia firmom zwiększanie zatrudnienia we wcześniejszej fazie poprawy koniunktury niż miało to miejsce w przeszłości." Co to oznacza? Po poprzednich kryzysach firmy szukały ludzi do pracy po trzech kwartałach odkąd zwiększyły się ich zamówienia, teraz – po kwartale. Takie pomysły jak przedstawiony przez SLD skutecznie zablokują pozytywne zmiany. Firmy nie będą przyjmowały ludzi do pracy, lub będą to robiły nielegalnie.

Nawet jeśli politycy działają z najlepszych społecznych pobudek, to zanim powiedzą o swoich pomysłach powinni zastanowić się nad konsekwencjami ich wprowadzenia. Choć w przypadku tej propozycji, jeśli zostanie uchwalona (parlament to wciąż nieodgadniona zagadka) jedno jest prawie pewne: te osoby, które mają niewielkie, ale legalne stawki płacy, na czarnym rynku zarobią więcej. Tu powszechna minimalna stawka za godzinę pracy to 10 zł – netto. Ciekawe kiedy jakiś polityk wpadnie na pomysł by to także zadekretować...