Wkrótce czekają nas kolejne kontrowersje i protesty obrońców prywatności. Bolt, jeden z przewoźników taksówkowych, którzy w wielu krajach mają poważne problemy z napadami ich kierowców na pasażerów, a nawet gwałtami, pilotażowo instaluje w Polsce system rejestracji dźwięku w pojazdach. Ma to zwiększyć bezpieczeństwo, ale i ułatwić rozstrzyganie spornych kwestii z klientami, np. o zapłatę. Polska będzie więc poligonem doświadczalnym, zanim firma wprowadzi rozwiązanie w innych krajach.
Czytaj więcej
Polska będzie jednym z pierwszych krajów na świecie, gdzie Bolt nagra wszystko, co dzieje się w aucie.
Nie mam problemu z rejestracją dźwięku w kabinie samochodu pod warunkiem informowania o tym i właściwego nadzoru nad danymi (powinny być szybko usuwane). Nie bądźmy hipokrytami. Od dawna systematycznie oddajemy część prywatności w różnych dziedzinach na rzecz ułatwiania sobie życia, m.in. dzięki nowym technologiom, ale i zwiększania bezpieczeństwa. Trudno już dziś sobie wyobrazić chwytanie bandytów bez zapisów ulicznego monitoringu i śledzenia smartfonów. Jednak obawy wielu osób w kwestii prywatności i gromadzenia przez firmy danych o nas nie są bezpodstawne. Co chwila słyszymy o różnych wyciekach czy szantażu.
Tyle że prawo nigdy nie było precyzyjne. Karalne jest nagrywanie osób trzecich, jak w przypadku podsłuchów w restauracji Sowa i Przyjaciele, ale diabeł tkwi w szczegółach i semantyce. Czy należy ostrzegać o takich działaniach? Czy traktować to jako inwigilację, czy tylko monitoring? W miejscach pracy większość Polaków zetknęła się z elektronicznym nadzorem w postaci kamer czy urządzeń rejestrujących. Także na ulicach czy w sklepach. I nikt zbytnio nie protestuje.
Podobnie przyzwyczailiśmy się do kamerek samochodowych. W Polsce są popularne i można je wykorzystać w sytuacji wypadku drogowego, ale już np. w Austrii za posiadanie takiego urządzenia można zapłacić mandat, bo uznaje się, że narusza prywatność. W każdym kraju mamy do czynienia z innymi przepisami i innym postrzeganiem prawa do prywatności.