Paweł Wojciechowski: Pułapka „niedasizmu”

Kilka lat temu dzisiejszy szef rządu przekonywał, że chce, by jego Polska była „Polską mocy”. Bo program opozycji ma się ograniczać do „Polski niemocy”. „Nam się chce chcieć” – tłumaczył. Opozycja, wedle premiera, ma tylko opowiadać, że „nic się nie da zrobić”. Co z tego zostało?

Publikacja: 26.05.2023 03:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Rafał Guz

Gdy rządzący w trakcie konwencji inicjującej faktycznie prekampanię wyborczą ogłosili podniesienie 500+ do 800+, premier triumfował na Twitterze: „Oczom nie wierzę. Znów gra stara płyta. Oni serio nic innego nie mają? Różni domorośli eksperci już mówią, że »się nie da«, »nie ma pieniędzy«” – napisał Mateusz Morawiecki.

Premier ze swoim otoczeniem był przeświadczony, że opozycja znów wpadnie w pułapkę „niedasizmu”. Radość trwała jednak tylko kilka godzin. Donald Tusk zrobił bowiem coś, na co nikt nie był gotowy. A przynajmniej nikt w szeregach Zjednoczonej Prawicy. Powiedział po prostu „sprawdzam” i zażądał realizacji zapowiadanej rewaloryzacji już teraz, od 1 czerwca.

Naturalnie część komentatorów uznała ten postulat za licytację w populizmie, a tej gry z partią władzy podobno wygrać nie można. Tyle tylko, że to opinia błędna. Tegoroczne wybory mają bowiem znaczenie ustrojowe, dlatego ocena polityczna powinna dominować nad ekonomiczną. Liczą się te działania, które przybliżają (lub oddalają!) opozycję od zdobycia władzy.

A skutki ekonomiczne? Politycy od prawej do lewej i tak od dawna po uszy tkwią w populizmie. Uważnie wsłuchują się w głos ludu, ignorując ekspertów. Wszyscy mówią, że PO straciła władzę przez brak obietnic socjalnych. PiS ją zaś zdobył, obficie nimi szafując. I tak zdołał ją przez osiem lat utrzymać.

Tak właśnie pojęta „sprawczość” miała odróżniać PiS od opozycji. Teraz, gdy za chwilę ma ruszyć rzeczywista kampania wyborcza, PiS użyło zaporowego otwarcia licytacji, znanego z brydża. Licytować można nawet powyżej siły kart w ręku, pod warunkiem że ma się jeden kolor, który właśnie stanie się atutem w rozgrywce. Dlatego nikogo nie zaskoczyło, że PiS zagrało w swój ulubiony sposób. Nikt natomiast nie spodziewał się odpowiedzi Tuska, który zręcznie ominął pułapkę „niedasizmu” i powiedział „sprawdzam” w sprawie 800+. Żądając przy okazji jeszcze obniżki podatków. Czy więc rację ma prof. Leszek Balcerowicz, oceniając, że „Platforma Tuska gra strategię naganną z punktu widzenia moralnego, ale także złą z punktu widzenia logiki przedwyborczej, dlatego że nie licytujemy się z populistami na populizm”?

Warto w tym miejscu zadać pytanie, co właściwie miałaby zaproponować opozycja? Nikt nie kwestionuje, że jest wiele dużo lepszych pomysłów na Polskę niż proste rozdawnictwo. Ale od lat jesteśmy przytłoczeni nachalną propagandą „godnościowego 500+”. Reguły gry w tej licytacji przy użyciu całego aparatu państwa ustanawia partia rządząca. Co więcej, PiS tylko czeka, aby udowodnić swoją „sprawczość” w znajdowaniu pieniędzy. Ma do tego bogate instrumentarium: fundusze pozabudżetowe, międzyokresowe przesuwanie środków, wykorzystanie buforów systemowych takich jak Fundusz Rezerwy Demograficznej oraz – co najważniejsze – zwiększanie przestrzeni fiskalnej przy operacjach „dodruku pieniądza”.

Opozycja na wsparcie prezesa banku centralnego raczej liczyć nie może. Za to prezes Glapiński może „bez żadnego trybu” nadużywać autorytetu banku do szacowania skutków ekonomicznych, a więc „recenzowania” zapowiedzi programowych polityków.

Obóz rządzący ustawia warunki gry, zmienia je, korzysta ze wsparcia wszystkich instytucji państwa (poza rzecznikiem praw obywatelskich), które obsadził z partyjnego klucza. W warunkach tak nierównych szans niewybaczalnym błędem byłoby wpadnięcie w pułapkę „niedasizmu”. Moment jest historyczny, a stawką nie jest to, czy wpadniemy w pułapkę populizmu, bo i tak w niej tkwimy, tylko to, jakie jest realne ryzyko utrzymania populistycznego autorytaryzmu. Tego zaś żaden model ekonomiczny nie wyliczy.

Gdy rządzący w trakcie konwencji inicjującej faktycznie prekampanię wyborczą ogłosili podniesienie 500+ do 800+, premier triumfował na Twitterze: „Oczom nie wierzę. Znów gra stara płyta. Oni serio nic innego nie mają? Różni domorośli eksperci już mówią, że »się nie da«, »nie ma pieniędzy«” – napisał Mateusz Morawiecki.

Premier ze swoim otoczeniem był przeświadczony, że opozycja znów wpadnie w pułapkę „niedasizmu”. Radość trwała jednak tylko kilka godzin. Donald Tusk zrobił bowiem coś, na co nikt nie był gotowy. A przynajmniej nikt w szeregach Zjednoczonej Prawicy. Powiedział po prostu „sprawdzam” i zażądał realizacji zapowiadanej rewaloryzacji już teraz, od 1 czerwca.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację