Paweł Wojciechowski: Idee mają konsekwencje

„Dla człowieka, który dysponuje tylko młotkiem, wszystko, co spotyka, zaczyna wyglądać jak gwóźdź” – z tym powiedzeniem Abrahama Maslowa kojarzy się rządowa „Strategia demograficzna 2040”.

Publikacja: 25.11.2022 03:00

Paweł Wojciechowski: Idee mają konsekwencje

Foto: Adobe Stock

Wydawało się, że skoro rząd aktualizuje tę strategię, to tym razem będzie ona lepiej osadzona w społecznych realiach, niż jej wersja ogłoszona w połowie ubiegłego roku. Wszak oparta ma być na „danych i wiedzy z ponad 650 źródeł z Polski i zagranicy”, w tym „artykułach naukowych, raportach i badaniach opinii”. Przede wszystkim zaś ma uwzględniać fundamentalny fakt, że bez imigracji nie zahamujemy depopulacji.

Po wybuchu wojny w Ukrainie na łamach „Rzeczpospolitej” apelowałem, aby Polska przekuła kryzys humanitarny w swój sukces poprzez wypracowanie odpowiedniej doktryny migracyjnej. „Nadszedł czas na przedstawienie rozwiązań długoterminowych, w których przedstawione zostaną ramy takiej doktryny wraz z rzetelnym bilansem szans i zagrożeń, począwszy od korzyści dla rynku pracy, a skończywszy na demografii” – pisałem. Niestety, rząd nadal nie widzi wyraźnego związku między demografią, która koncentruje się na zmianach ludnościowych, a starannie zaplanowaną polityką migracyjną. Tymczasem według prognoz ONZ pomiędzy 2040 a 2060 ludność Polski będzie wynosić 35 mln. Jednak ze względu na migrację może się zwiększyć o dodatkowe 4,3 mln osób.

W rządowej strategii ignorowane są także inne czynniki społeczne, które ograniczają przyrost naturalny. Takie choćby jak bariery w leczeniu bezpłodności, jakie można napotkać w publicznej służbie zdrowia. A przecież ten problem dotyczy prawie 1,5 miliona par! Taktownie pominięto także powszechny lęk przed ciążą, jaki obudził się w kobietach po kontrowersyjnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Problem polega więc z jednej strony na pomijaniu czynników niewygodnych dla władzy a z drugiej na pochwale rozmaitych „plusów” polityki rodzinnej, takich jak 500+ czy 300+. Mimo iż wdrożenie flagowego programu PiS Rodzina 500+ nie wystarczyło do zahamowania spadku dzietności, to we wsparciu finansowym upatruje się głównego czynnika poprawy demografii. Czyli daliśmy pieniądze, sytuacja się nie polepszyła, to dajmy więcej pieniędzy! Dla władzy z finansowym młotkiem w ręku naprawdę wszystko wydaje się być gwoździem.

W tak pomyślanej strategii, aspekty zdrowotne czy migracyjne schodzą na dalszy plan. Nie bierze się także pod uwagę zachodzących zmian społecznych, koncentrując się na wspomaganiu konserwatywnego modelu rodziny. Pisze się zresztą o tym wprost. Głównym celem jest przecież zbliżenie się do poziomu dzietności gwarantującego zastępowalność pokoleń do roku 2040. Tak więc kobiety mają po prostu rodzić więcej. Na dodatek, aby wyrwać się z „pułapki niskiej dzietności”, „rząd ma uwzględnić w systemie wsparcia finansowego konstytucyjny obowiązek szczególnej ochrony małżeństwa”. Potok pieniądza ma rozwiązać wszelkie kłopoty.

W ten nieco ezopowy sposób wyrażona została niechęć władz do samodzielnych rodziców i związków niemałżeńskich. To przejaw celowej ideologizacji, który przypomina powiedzenie Boya: „Przyznaję, że Polska mi zbrzydła: za dużo święconej wody, za mało zwykłego mydła”.

Tak myśląc i działając, nie uda się poprawić fatalnej sytuacji demograficznej w naszym kraju. Skoro „idee mają konsekwencje”, to konsekwencją idei przyświecających twórcom rządowej strategii, będzie jedynie dalsza zapaść demograficzna Polski.

Prof. Paweł Wojciechowski jest szefem Rady Gospodarczej Polski 2050

Wydawało się, że skoro rząd aktualizuje tę strategię, to tym razem będzie ona lepiej osadzona w społecznych realiach, niż jej wersja ogłoszona w połowie ubiegłego roku. Wszak oparta ma być na „danych i wiedzy z ponad 650 źródeł z Polski i zagranicy”, w tym „artykułach naukowych, raportach i badaniach opinii”. Przede wszystkim zaś ma uwzględniać fundamentalny fakt, że bez imigracji nie zahamujemy depopulacji.

Po wybuchu wojny w Ukrainie na łamach „Rzeczpospolitej” apelowałem, aby Polska przekuła kryzys humanitarny w swój sukces poprzez wypracowanie odpowiedniej doktryny migracyjnej. „Nadszedł czas na przedstawienie rozwiązań długoterminowych, w których przedstawione zostaną ramy takiej doktryny wraz z rzetelnym bilansem szans i zagrożeń, począwszy od korzyści dla rynku pracy, a skończywszy na demografii” – pisałem. Niestety, rząd nadal nie widzi wyraźnego związku między demografią, która koncentruje się na zmianach ludnościowych, a starannie zaplanowaną polityką migracyjną. Tymczasem według prognoz ONZ pomiędzy 2040 a 2060 ludność Polski będzie wynosić 35 mln. Jednak ze względu na migrację może się zwiększyć o dodatkowe 4,3 mln osób.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację