A mniej delikatnie – banda oszołomów, która nie wiedzieć czemu upiera się przy trwaniu w nieefektywnej, skazanej na straty branży, przy pracy, w której łatwo stracić życie.

Omawiane w „Rzeczpospolitej" najnowsze statystyki dowodzą jednak, że górnicy wcale nie trzymają się kurczowo kopalni, jeśli widzą dla niej w miarę atrakcyjną alternatywę. Taką jak oferowane teraz płatne urlopy i odprawy. Nasze dane wskazują, że w tym roku z branży, bez buntów i strajków, może odejść co najmniej 20 tys. osób. Widać więc, że górnicy myślą i zachowują się całkiem racjonalnie.

Można się było zresztą o tym przekonać pod koniec lat 90. XX wieku, gdy rząd AWS hojnym programem odpraw (po 50 tys. zł) zachęcił do dobrowolnych odejść z kopalnianych spółek ponad 100 tys. górników. Co prawda wielu z nich żałowało potem swojej decyzji, bo pieniądze z odpraw zamiast przedsiębiorczości chwilowo pobudziły konsumpcję, a potem trzeba było stawić czoło realiom rynku pracy. Trudnym, bo w latach 1998–2002, gdy realizowano program AWS, bezrobocie na Śląsku wzrosło ponadtrzykrotnie, a na koniec 2002 r. w województwie było zarejestrowanych ponad 330 tys. osób bez pracy. Ofert zatrudnienia było zaś jak na lekarstwo.

Dzisiejsza sytuacja zarówno w kraju, jak i w regionie jest całkiem inna. Od 2002 r. na Śląsk napłynęły inwestycje za grube miliardy złotych (m.in. w motoryzacji), a obchodząca swoje 20-lecie Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna zapowiada w tym roku nowe projekty za miliard złotych i co najmniej 1500 nowych miejsc pracy. Koniunktura jak nigdy wcześniej sprzyja górnikom chcącym zmienić zawód. Bezrobocie, które na Śląsku i tak jest już jednym z najniższych w kraju (niższe ma tylko Wielkopolska), zmalało w maju do 7,5 proc. Na koniec miesiąca w urzędach pracy, gdzie było zarejestrowanych nieco ponad 38 tys. bezrobotnych, czekało ponad 13 tys. ofert.

Śląskie należy też do województw o największej liczbie (42) deficytowych zawodów – brakuje przede wszystkim kierowców ciężarówek, budowlańców, handlowców i fryzjerów. Co prawda w części tych zawodów płace, szczególnie na początku, są niższe niż w górnictwie, ale przynajmniej nad wykonującymi je osobami nie wisi stale groźba zwolnień i zamykania firm.