Rz: Youtuberzy na całym świecie publikują zapisy swoich gier wideo, które rozgrywają na ekranie komputera. Transmisje biją rekordy popularności. Dlaczego młodzi ludzie tak chętnie oglądają jak grają inni? Wydawać by się mogło, że najfajniejsze w grach komputerowych jest to, że to my możemy wcielić się w jej bohatera.
Tobiasz Wybraniec: Proszę zauważyć, że najmłodsze pokolenie, ludzi urodzonych po roku 1995, wychowało się w epoce nowych technologii. Tablety, smartfony, komputery przenośne sprawiły, że w pewnym momencie tradycyjna telewizja oderwała się od pościgu za młodym widzem. Pojawiły się platformy, jak YouTube czy Twitch, które skutecznie zagospodarowały niszę, dostarczając treści, jakie poszukiwane są przez młodych ludzi. Doszło do takiej sytuacji, że tradycyjne telewizje nie były w stanie nadążyć za zmianami, nie produkowały treści, która by ich zainteresowała. I tu pojawili się gamerzy (z ang. gracze – red.) czy youtuberzy, którzy dostarczają rozrywkę dostosowaną do oczekiwań tej grupy odbiorców.
To jednak dość dziwne zjawisko.
Wcale nie. Sytuacja jest analogiczna do fenomenu piłki nożnej. Też w nią gramy, a często jeszcze chętniej oglądamy, jak grają inni na ekranie telewizora. Rozgrywki na najwyższym poziomie, jak Liga Mistrzów, przyciągają przed ekrany rzesze fanów. I podobnie jest z grami komputerowymi, które u młodszego pokolenia budzą równie duże emocje. Młodzi ludzie na co dzień grają na komputerach i konsolach, ale chcą też oglądać najlepszych w tej dziedzinie. Stąd każdego dnia śledzą rozgrywki swoich idoli na YouTubie, a przy okazji turniejów eksportowych – śledzą ich transmisje online. Gamerzy dopasowali się przekazem do potrzeb młodych widzów, dostarczyli im coś, czego telewizja im nie dała. W efekcie – jak pokazują badania – w grupie wiekowej 13–24 lata jest już większa penetracja YouTube'a niż telewizji. Ci ludzie odchodzą od telewizji na rzecz internetu.
Czy to znaczy, że niedługo telewizory będą już niepotrzebne?