Mirosław Gronicki, Jerzy Hausner: Przed przedsiębiorstwami ściana

Ci przedsiębiorcy, którzy nie będą mogli szokowego wzrostu kosztów przerzucić na swoje ceny sprzedaży, są w bardzo trudnym położeniu. Zagrozi im upadłość.

Aktualizacja: 17.01.2022 21:26 Publikacja: 17.01.2022 21:00

Mirosław Gronicki, Jerzy Hausner: Przed przedsiębiorstwami ściana

Foto: Adobe Stock

Już trzeci kwartał z rzędu polska gospodarka kontynuuje szybki wzrost o dynamice wyraźnie wyższej niż sprzed wybuchu pandemii. Odnotowujemy także historycznie wysokie wyniki finansowe przedsiębiorstw. W rezultacie nasza gospodarka jako jedna z niewielu odnotowała w latach 2020–2021 spadek relacji zadłużenia sektora prywatnego do PKB, ale gorzej było w przypadku sektora publicznego.

Chaos i niepewność

Pomimo bardzo dobrych wyników finansowych, przedsiębiorcy odbierają bieżącą sytuację jako, pod wieloma względami, chaotyczną. Dwa z czynników niepewności są najmocniej eksponowane. Pierwszy to wzrost kosztów materiałów i surowców w powiązaniu z trudnościami z ich dostępnością. Drugim jest brak pracowników w powiązaniu z rosnącą presją na wzrost wynagrodzeń. Kolejny, choć niezbyt wysoki, to wzrost płacy minimalnej, który wymusza w firmach o dużym udziale pracy manualnej przesunięcie w górę całej siatki płac.

W niektórych sektorach gospodarki, zwłaszcza o dużym udziale eksportu, źródłem niepewności są rosnące koszty frachtu. Według UNCTAD przy bieżących frachtach globalne ceny importu mogą wzrosnąć o 11 proc.

We wszystkich sektorach, ale zwłaszcza produkcyjnych i usługowych, wstrząsem jest skokowy wzrost kosztów energii (w mniejszym stopniu związanych z dostarczaniem wody i odprowadzaniem ścieków). Ci przedsiębiorcy, którzy nie będą mogli tego szokowego wzrostu kosztów przerzucić na swoje ceny sprzedaży, są w bardzo trudnym położeniu. Zagrozi im upadłość, gdyż modernizacyjne przestawienie się w pożądanej skali w krótkim czasie nie jest możliwe.

Kolejnym źródłem niepewności, zwłaszcza dla branż wykorzystujących podstawowe surowce, staje się nowa klasyfikacja odpadów i ograniczanie możliwości ich krajowego recyklingu. To jeden z czynników obniżających międzynarodową konkurencyjność firm meblarskich.

Nowe źródło niepewności na początku 2022 r. stanowią przepisy wprowadzone w pakiecie Polskiego Ładu. Znacznie podnoszą one ryzyko regulacyjne i administracyjne oraz koszty z nim związane.

Mimo postępów w zakresie szczepień przeciwko Covid-19, pandemia nie ustępuje. Problemem staje się wyłączanie z powodu masowych zakażeń i kwarantanny dużej liczby pracowników (w listopadzie 2021 r. na kwarantannie przebywało w Polsce 500 tys. osób). Pojawienie się mutacji omikron rodzi dodatkowe ryzyko dla wzrostu gospodarczego i aktywności przedsiębiorstw.

Biorąc to wszystko pod uwagę, w bieżącej polityce gospodarczej kluczową kwestią staje się ograniczenie źródeł niepewności, wiążących się ze zmianami legislacyjnymi, nowymi regulacjami i urzędową interpretacją przepisów. Chodzi o zdecydowane zaniechanie ustanawiania kolejnych nieprzemyślanych regulacji, które zaskakują przedsiębiorców.

Chaos legislacyjny wymusza na przedsiębiorcach strategię działania, która polega na planowaniu krótkookresowym i orientacji oportunistycznej. Wpisując się w swoisty „klimat inflacyjny", nie są skłonni do podejmowania niezbędnych dla wzrostu produktywności inwestycji i dostosowań strukturalnych, w tym tych o fundamentalnym znaczeniu – to jest związanych z transformacją energetyczną.

Rządowy program transformacji energetycznej musi mieć swoje szerokie sektorowe odniesienie. Do najbardziej narażonych należą przemysły: produkcji koksu i rafinacji ropy naftowej, produkcji metali, produkcji wyrobów z pozostałych surowców niemetalicznych, produkcji chemikaliów i wyrobów chemicznych i działy usługowe, związane z obsługą rynku nieruchomości, także ze sportem, rozrywką i rekreacją oraz transport lądowy i rurociągowy. Trwały wzrost cen nośników energii może być bardzo groźnym wyzwaniem, szczególnie dla małych podmiotów z tych branż.

Rosnąca inflacja i wzrost ceny pieniądza spowodują prawdopodobnie duże ograniczenie popytu na rynku mieszkaniowym, co w perspektywie kolejnych kwartałów będzie miało negatywny wpływ na koniunkturę w budownictwie. Rynek ten charakteryzuje się wzrostem cen materiałów budowlanych i ich ograniczoną podażą, szybko rosnącymi kosztami prowadzenia działalności, niedoborem pracowników, mniejszą liczbą kontraktów i spadającymi marżami.

Problemy wyżej zarysowane wyraźnie rzutują na pogorszenie terminowości i wzrost planowanych kosztów inwestycji publicznych. Jednostki samorządu terytorialnego będą wstrzymywać nowe przedsięwzięcia inwestycyjne, aby móc sfinalizować te rozpoczęte wcześniej. Jeśli nastąpi dalsze osłabienie dynamiki produkcji budowlanej, to odczują to także sektory wytwarzające materiały budowlane, szczególnie przemysł hutniczy.

Bez rezerwy inflacyjnej

Wiele przedsiębiorstw, które wykazują się obecnie bardzo wysoką rentownością operacyjną odczuje w tak znaczący wzrost różnego rodzaju kosztów, że – przy jednoczesnym hamowaniu popytu na ich produkty i usługi – nie będzie możliwa ich rekompensata wzrostem cen.

Dla tych przedsiębiorstw rezerwy inflacyjnej już nie będzie. Oznacza to, że w drugiej połowie br. będą miały problemy z utrzymaniem płynności i finansowaniem działalności wytwórczej. Przed nimi pojawi się zatem ściana, której nie będzie się dało łatwo ominąć, a na pewno nie w krótkim czasie. Ze względu na wysoką inflację i realny spadek siły nabywczej stałych dochodów (emeryci, renciści), spadek popytu odczują w pierwszej kolejności przedsiębiorstwa usług dla ludności.

Aby uniknąć zderzenia, firmy będą zmuszone do cięcia kosztów oraz wprowadzania programów naprawczo-restrukturyzacyjnych. Wiele przedsiębiorstw takie programy wdrożyło w 2021 r. Teraz da im to odczuwalną przewagę nad konkurentami.

Rosnące zakłócenia spowodują wygaszenie wzrostowej dynamiki. Potrzebą chwili jest polityka gospodarcza, przyczyniająca się do normalizacji warunków gospodarowania. To nie zapewni od razu stabilizacji, ale obniży wahliwość koniunktury. Ten ostrzegawczy scenariusz jest osadzony na prognozach wskazujących odczuwalne obniżenie dynamiki popytu krajowego. Wynika to m.in. z tego, że mimo wysokiej dynamiki wynagrodzeń nominalnych rzędu 9 proc. r/r, dynamika realnych wynagrodzeń słabnie z powodu rosnącej inflacji i zeszła do poziomu 2 proc. r./r.

Jeśli weźmiemy pod uwagę także w sumie pesymistyczną prognozę inwestycji przedsiębiorstw (utrzymanie niskiej dynamiki nakładów) i inwestycji publicznych (brak porozumienia z UE oraz pogorszenie kondycji finansowej jednostek samorządu terytorialnego), to uzasadniona jest teza o prawdopodobnym wyczerpaniu tych czynników, które dotychczas pozwalały na utrzymanie długookresowego tempa wzrostu PKB na poziomie 3,8 proc. r./r. Trudno oczekiwać znaczącego podniesienia dynamiki inwestycji przedsiębiorstw w warunkach odczuwanej niepewności i niestabilności, pomimo tego, że aktualnie moce produkcyjne są maksymalne wykorzystywane. Wysoka inflacja wraz z rosnącymi stopami procentowymi negatywnie wpłynie na i tak niski popyt inwestycyjny.

Trzy podstawowe miary nierównowagi gospodarczej – inflacja, bilans handlowy oraz deficyt sektora finansów publicznych – znacząco pogorszyły się w II półroczu 2021 i dodatkowo mogą przyczynić się do niższej niż się oczekuje dynamiki wzrostu gospodarczego w II połowie 2022 i całym 2023 r. Obecne popandemiczne ożywienie nie może być więc trwałe. Jego podtrzymanie w następstwie impulsu zewnętrznego – silnej poprawy koniunktury w strefie euro i silnego wzrostu polskiego eksportu – jest problematyczne.

Aktualnie w eksporcie obserwujemy wygasanie dynamiki i w konsekwencji przejście do ujemnego bilansu handlowego. Kontrybucja eksportu netto w trzech kwartałach 2021 wynosiła odpowiednio: -1,1, -0,3 i -2,7 proc. PKB. Trzeba to przypisać z jednej strony wysokiej dynamice ożywienia, co pociąga za sobą silny wzrost importu, ciągniętego przez wysoką w fazie ożywienia konsumpcję gospodarstw domowych i odbudowę zapasów przez przedsiębiorstwa. Ale z drugiej strony, zdaje się być wyraźnym sygnałem stopniowego obniżenia cenowej konkurencyjności niektórych gałęzi polskiego przemysłu.

Bariery podażowe dają o sobie znać głównie poprzez pogarszające się terms of trade (-4 proc.), co jest powodowane silnym wzrostem cen importowanych surowców, zwłaszcza energetycznych.

Rosnąca skala nierównowag gospodarczych sprowokowała retroaktywną reakcję NBP. Wzrósł stopień restrykcyjności polityki monetarnej NBP, chociaż w stopniu wciąż bardzo umiarkowanym. To samo można powiedzieć o polityce fiskalnej. Taki miks nie może powstrzymać spirali inflacyjnej, co najwyżej nieco jej nakręcanie osłabi. Tym bardziej, że nie mamy do czynienia z przemyślanym i jasnym planem gospodarczym, a zasadniczo z syndromem nerwowych ruchów.

Jaka skuteczność tarcz

Działania osłonowe (tarcze antyinflacyjne) częściowo złagodzą negatywne społeczne konsekwencje wysokiej inflacji, ale jej nie wyhamują. Im bardziej rząd będzie się starał „wygładzić" i obniżyć przez przedłużone interwencje fiskalne przebieg ścieżki inflacyjnej w tym roku, tym trudniej będzie obniżyć inflację, utrzymać gospodarkę na ścieżce relatywnie wysokiego wzrostu i poprawić nierównowagę w finansach publicznych w roku 2023. Interwencje fiskalne rządu utrudniać będą NBP sprowadzenie poziomu inflacji do celu i wpływać będą tym samym na konieczność silniejszego wzrostu restrykcyjności polityki pieniężnej.

To także rzutuje na wzrost rentowności polskich papierów skarbowych i przenosi się na odczuwalny wzrost kosztów obsługi długu publicznego (koszty rolowania obecnego długu i zaciągania nowego). W IV kwartale 2021 krzywa rentowności polskich obligacji poszła ostro w górę, a spread pomiędzy polskimi i niemieckimi 10-letnimi obligacjami wzrósł do ponad 400 pkt baz.

Utrzymanie polskiej gospodarki na ścieżce wysokiego wzrostu zależy przede wszystkim od przebiegu normalizacji krajowych i międzynarodowych warunków gospodarowania. I to jest obecnie najważniejsze zadanie polityki publicznej. Odniesienie do potrzeby normalizacji międzynarodowej może być rozumiane jako aktywne zewnętrzne oddziaływanie i/lub krajowe wymuszone dostosowanie. W praktyce będzie to jakieś połączenie obu możliwości.

Przeszkodą jest słabość naszej politycznej i dyplomatycznej pozycji w Unii Europejskiej, co ujawnia się nie tylko impasem w kwestii zablokowania tak potrzebnego Krajowego Planu Odbudowy, ale niemożnością skutecznego zabiegania w strukturach unijnych o rozwiązania korzystne dla polskiej gospodarki i blokowania rozwiązań niekorzystnych. To w praktyce stało się już strukturalnym obciążeniem naszej międzynarodowej konkurencyjności.

W tekście wykorzystujemy wyniki badań projektu „Monitorowanie bieżącej sytuacji gospodarczej w sektorach" i opinie uczestników panelu ekspertów tego projektu: Janusza Jankowiaka, Krzysztofa Marczewskiego, Piotra Wachowiaka i Dariusza Zarzeckiego. Projekt jest prowadzony na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.

Prof. Jerzy Hausner był wicepremierem i ministrem gospodarki w rządach Leszka Millera i Marka Belki, był członkiem RPP. Mirosław Gronicki był ministrem finansów w rządzie Marka Belki

Już trzeci kwartał z rzędu polska gospodarka kontynuuje szybki wzrost o dynamice wyraźnie wyższej niż sprzed wybuchu pandemii. Odnotowujemy także historycznie wysokie wyniki finansowe przedsiębiorstw. W rezultacie nasza gospodarka jako jedna z niewielu odnotowała w latach 2020–2021 spadek relacji zadłużenia sektora prywatnego do PKB, ale gorzej było w przypadku sektora publicznego.

Chaos i niepewność

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację