Decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która przedłużając koncesję stacji TVN24, przyjęła jednocześnie uchwałę kwestionującą jej prawo do koncesji, nie jest tylko problemem z obszaru mediów i polityki. Wątpliwe, by zagraniczni inwestorzy z różnych branż pozostali obojętni na przepychanki wokół lex TVN, nawet jeśli nie muszą się obawiać tak otwartych prób ingerowania w swe prawa własności, jak to ma miejsce w przypadku amerykańskiej grupy Discovery.

Te przepychanki uderzają w jedno z najważniejszych kryteriów w ocenie atrakcyjności inwestycyjnej regionów i państw, jakim jest prawno-polityczne otoczenie biznesu. Stabilność tego otoczenia nierzadko przeważa nad innymi kryteriami przy decyzji o wejściu na dany rynek czy dalszym rozwoju inwestycji, w tym kryteriami związanymi z podażą pracowników, kosztami pracy czy – szczególnie teraz – z kosztami energii. W tych ostatnich punktach Polska ma coraz słabszą pozycję wobec innych, nie tylko sąsiednich państw, które konkurują z nami o inwestorów.

Z roku na rok maleje nasza przewaga wynikająca z niższych kosztów pracy i dużych zasobów dobrze wykwalifikowanej siły roboczej.

Zmiany demograficzne powodują, że kurczy się liczba kandydatów do pracy, rosnąca inflacja pewnie jeszcze przyspieszy wzrost kosztów pracowników, a z kolei perspektywa wzrostu kosztów energii może być gwoździem do trumny, w której legną nasze ambicje przyciągania dużych inwestycji przemysłowych. Coraz większe znaczenie ma więc stabilność polityczno-prawna, którą np. tegoroczny raport firmy doradczej Kearney wskazywał jako jeden z mocniejszych atutów Polski w globalnej konkurencji o inwestycje z sektora nowoczesnych usług dla biznesu. Jeśli ten atut stracimy, o przyciągnięcie kolejnych centrów usług, a także zakładów produkcyjnych będzie nam dużo trudniej. Tymczasem konkurencja rośnie i nie śpi. Z pewnością więc zadba o to, by nagłośnić wszelkie problemy zagranicznych firm w Polsce, w tym te wynikające z politycznych rozgrywek czy też ze spontanicznych zmian przepisów podatkowych, które mogą wysadzić w powietrze dotychczasowe założenia biznesowe.

Są oczywiście metody, by zwabić zagranicznych inwestorów pomimo niestabilnego otoczenia biznesu, a nawet naginania reguł demokratycznych. Nie są to jednak tanie sposoby, bo różnego rodzaju ulgi, dotacje czy specjalne preferencje sporo kosztują. To przekupstwo inwestycyjne jest tym droższe, im bardziej inwestor musi nagiąć swoje sumienie. Nie każdy będzie też chciał je naginać, a opory firm dbających o swój wizerunek może teraz zwiększać rosnący nacisk na odpowiedzialne podejście do środowiska, społeczeństwa i ładu korporacyjnego.