Opublikowany 19 kwietnia w „Rzeczpospolitej" tekst prof. Andrzeja Wojtyny pt. „Ekonomia polityczna ratyfikacji Funduszu Odbudowy" zainspirował mnie do analizy politycznych manewrów wokół Funduszu, ale z zupełnie innej perspektywy, a mianowicie obiektywnej trudności powiązania dwóch procesów: ratyfikacji z uzgadnianiem Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Warunki przy różnych stolikach
Mamy tu do czynienia z różnorakimi grami „warunkowości" przy różnych stolikach. Gra w warunkowość jest nowa, a jej reguły są inne w Brukseli niż w Warszawie. W Brukseli po latach uzgodnień wzmocniono zasady warunkowości, które najprościej można opisać jako zgodę na finansowanie projektów krajowych ze środków UE pod warunkiem przestrzegania wartości traktatowych, a także realizowania reform zgodnych z unijnymi politykami i rekomendacjami. Nie ma jednak żadnego prostego przeniesienia tych zasad z poziomu europejskiego na krajowy.
Przykładem jest Fundusz Odbudowy. Obecnie trwa proces ratyfikacji decyzji Rady UE o zasobach własnych Unii, a także praca nad KPO, czyli Krajowym Plan Odbudowy, który nie stanie się dokumentem w randze ustawy. Nie ma jednak żadnego związku prawnego między częścią dochodową, której dotyczy ratyfikacja, a częścią wydatkową. Oczywiście pod warunkiem, że KPO zostanie zaakceptowany przez Radę Unii Europejskiej.
Owszem, papier jest cierpliwy i wiele warunków można albo wprost przenieść z unijnych wytycznych dotyczących KPO (np. dotyczących związku między inwestycjami a praworządnością), albo sformułować nowe (np. większego udziału samorządów w podziale środków). Jednak uzależnianie zgody na ratyfikację od spełnienia tych warunków to ryzykowna i nieskuteczna gra.
W grze ratyfikacyjnej stawka jest znacznie wyższa niż tylko wydatkowanie pieniędzy z KPO albo realizacja krajowych reform. Jest nią wizja przyszłości Europy. Uwspólnotowienie długu jest krokiem milowym w kierunku dalszej integracji opartej na zasadach większej solidarności, ale także odpowiedzialności państw członkowskich.