Jastrzębi bankier

Andrzej Bratkowski miał być liderem nowej Rady Polityki Pieniężnej. Na razie stoi w pierwszym rzędzie walki o zysk NBP

Aktualizacja: 07.04.2010 03:18 Publikacja: 06.04.2010 20:53

Andrzej Bratkowski uchodzi za osobę gotową walczyć z inflacją nawet kosztem spowolnienia tempa wzros

Andrzej Bratkowski uchodzi za osobę gotową walczyć z inflacją nawet kosztem spowolnienia tempa wzrostu PKB

Foto: PARKIET, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Koledzy z branży finansowej wypowiadają się o nim w samych superlatywach. – To bardzo dobry ekonomista – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Człowiek o wyważonych i zdroworozsądkowych poglądach. Nigdy nie miał doktrynalnego podejścia – dodaje Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao.

Tylko z pozoru "doktrynalny" był najgłośniejszy pomysł Bratkowskiego. Wspólnie z Jackiem Rostowskim, obecnym ministrem finansów, zaproponowali oni jednostronne wprowadzenie w naszym kraju euro. "Euroizacja" była jednym z najgoręcej dyskutowanych tematów w gronie krajowych ekonomistów na początku obecnej dekady.

Niedługo po wywołaniu dyskusji na temat euro Andrzej Bratkowski wszedł do zarządu NBP. Prezesem był wówczas Leszek Balcerowicz. Bratkowski został jego zastępcą odpowiedzialnym za analizy i badania, w tym za materiały, które trafiały na posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej.

Początek obecnej dekady to okres obniżania inflacji, a więc wysokich stóp procentowych. To również czas licznych ataków polityków na bank centralny. Bratkowski jako wiceszef banku centralnego sam padł ofiarą jednego z nich. W marcu 2002 r. został ostro słownie zaatakowany przez posłów na plenarnym posiedzeniu Sejmu podczas dyskusji nad projektem uchwały krytykującej NBP za brak obniżek stóp procentowych.

Wiceprezesem banku centralnego był do marca 2004 r. Dwa miesiące wcześniej rozpoczęła się kadencja poprzedniej RPP, której członkiem został Dariusz Filar, dotychczas główny ekonomista Banku Pekao, kierowany przez Jana Krzysztofa Bieleckiego. Bratkowski zajął miejsce zwolnione przez Filara.

Z Pekao Bratkowski odszedł na kilka miesięcy przed wyborem obecnej Rady Polityki Pieniężnej, której kadencja rozpoczęła się w lutym. Był uważany za murowanego kandydata do RPP. Nie tylko ze względu na znajomości w sferach rządowych. Również z powodu doświadczenia w bankowości centralnej. Ale również ze względu jego poglądów sytuujących go wśród osób zdecydowanych walczyć z inflacją nawet kosztem spowolnienia wzrostu PKB w krótkim terminie.

Wiadomo było, że jako "jastrząb" na posiedzeniach rady będzie się ścierał ze Sławomirem Skrzypkiem, prezesem NBP. Okazało się, że pierwszy konflikt dotyczy nie stóp procentowych, ale wysokości zysku banku. Wczorajsze ostre wystąpienie Bratkowskiego naszych rozmówców nieco dziwi. Podkreślają oni jednak, że jeśli zdecydował się na pryncypialne oświadczenie, to z całą pewnością jest gotów zrealizować swoją groźbę odejścia z Rady.

Koledzy z branży finansowej wypowiadają się o nim w samych superlatywach. – To bardzo dobry ekonomista – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Człowiek o wyważonych i zdroworozsądkowych poglądach. Nigdy nie miał doktrynalnego podejścia – dodaje Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao.

Tylko z pozoru "doktrynalny" był najgłośniejszy pomysł Bratkowskiego. Wspólnie z Jackiem Rostowskim, obecnym ministrem finansów, zaproponowali oni jednostronne wprowadzenie w naszym kraju euro. "Euroizacja" była jednym z najgoręcej dyskutowanych tematów w gronie krajowych ekonomistów na początku obecnej dekady.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki
Opinie Ekonomiczne
Agata Rozszczypała: O ile więcej od kobiet zarabiają mężczyźni
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Rodeo po rosyjsku, czyli jak ujeździć Amerykę
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę