Państwo zapewne o sobie nie zapomni, wygląda też na to, że przy okazji oferty publicznej z kominówką pożegnają się również szefowie spółki. Pytanie tylko, co zostanie drobnym graczom, którzy współodpowiadają za obecny, dojrzały kształt polskiego rynku kapitałowego. Czy oferta publiczna PZU zakończy się dla nich podobnie jak sprzedaż akcji Polskiej Grupy Energetycznej, na której nie udało im się zarobić? Czy zapowiedzi przedstawicieli resortu skarbu o wprowadzeniu kolejnych pakietów akcji PZU na giełdę będą obniżały notowania spółki, tak jak to miało właśnie miejsce w przypadku PGE?

Minister skarbu w tej ofercie gra o swoją reputację wśród inwestorów. Doradcy będą go pewnie przekonywali, że historycznie rzecz biorąc, większość graczy indywidualnych w dużych prywatyzacjach szybko się pozbywa akcji po debiucie. Zwiększając więc pulę dla nich, zwiększa się ryzyko nadpodaży akcji w ciągu pierwszych tygodniu handlu na giełdzie. A takiego ryzyka nie lubią duzi inwestorzy. Decydenci w tym procesie muszą pamiętać o tym, że majowa sprzedaż akcji PZU to jedna z ostatnich szans na zbudowanie powszechnego akcjonariatu w Polsce. Na papiery Banku Śląskiego zapisało się około 800 tys. osób, dlaczego nie można tego powtórzyć tym razem?