[b]Rz: Jak głęboka będzie recesja w rozwiniętych gospodarkach?[/b]
[b]Andrzej Sławiński:[/b] Prognozy jeszcze do niedawna zakładały, że ożywienie koniunktury w krajach wysoko rozwiniętych zacznie się już w drugim kwartale 2009 r. Teraz prognozy uległy zmianie. Przewiduje się, że hamowanie gospodarki światowej będzie długie. Ostatnia intensyfikacja pomocy kapitałowej rządów dla banków jest walką o to, by recesja w krajach wysoko rozwiniętych była płytka.
Z tego punktu widzenia obecna sytuacja jest podobna do tej, jaka była w Japonii na początku lat 90., gdy pękły tam bańki spekulacyjne na rynku akcji i nieruchomości, a w japońskich bankach pojawiły się ogromne straty. Tamtejszy rząd dokapitalizował banki, a Bank Japonii zasilał je masowo, by utrzymać płynność. Wtedy świat mówił, że Japonia powinna była pozwolić upaść zagrożonym bankom, by uzdrowić sytuację i szybciej wyjść z kryzysu. Teraz widać, że Japonia dobrze postąpiła, ratując je, dzięki czemu recesja była płytka. Wprawdzie późniejszy wzrost gospodarczy był powolny, ale miało to już inne przyczyny. Starzejące się, przestraszone kryzysem japońskie społeczeństwo zaczęło więcej oszczędzać, a mniej wydawać.
[b]Czy punkt zwrotny kryzysu jest już za nami? Czy mogła nim być zmasowana akcja rządów i banków centralnych, które ratują instytucje finansowe?[/b]
Jesteśmy świadkami ratowania banków na niespotykaną skalę. Miejmy nadzieję, że okaże się to skuteczne. Występują tu jednak dwa zagrożenia. Jedno z nich związane jest z tym, że banki – uciekając w płynność – wciąż masowo wyprzedają aktywa. Spadają więc ceny także dobrych papierów, w tym papierów hipotecznych będących efektem sekurytyzacji prawidłowo udzielonych kredytów. Współczesna rachunkowość wymaga jednak, by wartość aktywów była księgowana zgodnie z ich aktualną rynkową wartością. Powoduje to, że dopóki ceny na rynkach finansowych spadają, nawet dobre aktywa przynoszą bankom straty. Drugie zagrożenie, poważniejsze, wynika stąd, że może wystąpić negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy kryzysem bankowym i recesją gospodarczą. Rosnące bezrobocie może sprawić, że te kredyty hipoteczne, które banki traktują dzisiaj jako w pełni spłacalne, mogą się stać kredytami niespłacalnymi.