Jesteśmy po prostu skuteczni

- Nie można w tym samym czasie chcieć obniżać kosztów pracy, mieć wyższe świadczenia społeczne, wynagrodzenia, bardzo wysoką płacę minimalną oraz powszechne wcześniejsze emerytury - mówi Michał Boni

Publikacja: 12.11.2008 03:50

Jesteśmy po prostu skuteczni

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: Co Pana najbardziej zaskoczyło gdy został Pan ministrem i szefem zespołu doradców premiera Donalda Tuska?[/b]

[b]Michał Boni: [/b]0strożność urzędników i ich inercja w podejmowaniu decyzji. Część z nich charakteryzuje lęk i chowanie się za plecami przepisów. Tak samo jak oni, jestem zwolennikiem rzetelnego i przejrzystego działania. Ale ważne jest, by było to szybkie i sprawne rozwiązywanie problemów. Poza tym zdziwił mnie nadmiar papierów. Ostatnie lata nauczyły nas przygotowywać różne dokumenty, które nazywamy strategicznymi, zgodnie ze standardami UE, ale w wielu oprócz nazwy nie było elementów strategicznego myślenia, czy części implementacyjnej. Tak więc musiałem się przez te dokumenty przedrzeć, a potem myśleć o ich zmianie.

[b]Czego się nie udało Panu przez ten rok zrealizować?[/b]

- Myślałem, że szybciej uda się unowocześnić polski rynek pracy. Teraz ustawa, która organizuje w jakiejś mierze rynek pracy jest w Parlamencie, ale liczyłem, że będzie to można zrobić szybciej.

[b]A co jest dla Pana priorytetem na przyszły rok?[/b]

- To nie jedna kwestia, ale kilka. Są to rekomendacje z raportu „O kapitale intelektualnym”. Część została już zrealizowana, ale ważne jest byśmy w najbliższych miesiącach koncentrowali się na tworzeniu nowych mechanizmów budowania innowacyjności gospodarki. Na łączeniu biznesu, nauki i kultury, a także nakładów publicznych. To jest ważne, bo to jest budowanie naszego przyszłego potencjału rozwojowego.

[b]Rozmawiamy w czasie gdy przed budynkiem Kancelarii Premiera trwa manifestacja związkowa. Obawia się Pan, że trudno będzie zatrzymać spiralę związkowych żądań?[/b]

- Nie. Demokracja ma to do siebie, ze strony mają prawo wyrażać swoje opinie. Ale jej słabością byłoby, gdyby tylko jedna strona dominowała. I tego nie rozumieją związkowcy, a niekiedy też pracodawcy. Najtrudniejsze jest uzmysłowienie partnerom społecznym, że żadne z oczekiwań czy protestów nie może się autonomizować. One wszystkie tworzą całość i dotyczą kraju, który jest w określonym momencie rozwoju. I trzeba wiedzieć, co jest możliwe do spełnienia teraz, co będzie możliwe do spełnienia w przyszłości i jak tę przyszłość budować. Nie można w tym samym czasie chcieć obniżać kosztów pracy, mieć wyższe świadczenia społeczne, wynagrodzenia, bardzo wysoką płacę minimalną oraz powszechne wcześniejsze emerytury. Jeden ze związkowców wołał „zostawcie wszystkie nasze uprawnienia”. Tylko że te uprawnienia były kreowane w latach osiemdziesiątych. I one powinny się zmieniać, tak jak zmienia się gospodarka. Zostawienie ich to tak jak byśmy wszyscy byli w erze przed komputerami, w erze ciężkiego przemysłu i ciężkiej pracy dwóch i pół miliona osób, które dojeżdżały ze wsi do fabryk, do miasta. Teraz jest inna gospodarka i inne społeczeństwo. Kłamstwem jest mówienie, że nie ma dialogu. Nie jest tak, że gdy wygrywają związki zawodowe to prowadzimy dialog, a jak wypracujemy częściowy kompromis, bez porozumienia ostatecznego, to wtedy dialogu nie ma.

[b]Ale może mniej byłoby tych żądań gdyby mniej padało obietnic w kampanii wyborczej?[/b]

- Nie. To nie obietnice przedwyborcze wywołują obecne napięcia i konflikty. To jest spór o model wcześniejszych emerytur. Dla części związkowców zatrzymanie fali wcześniejszych emerytur jest zagrożeniem, a dla mnie jest to szansa prorozwojowa, taka sama jak zmiana systemu edukacji. Dodatkowo najważniejsze zobowiązania z kampanii wyborczej: wzrost wynagrodzenia nauczycieli, myślenie o lepszych emeryturach, tegoroczna wyższa waloryzacja, przygotowanie wypłat emerytur z nowego systemu i ograniczenie wcześniejszych emerytur oraz równoczesne przygotowanie zachęt do dalszego zatrudnienia w programie 50 + do, które będą generowały wyższe emerytury w przyszłości, są w fazie realizacji. Gdy spojrzymy na wynagrodzenia lekarzy i pielęgniarek to w ciągu kilkunastu miesięcy wzrosły o 20 — 30 proc. nawet w regionach, gdzie ludzie mniej zarabiają i to na wszystkich stanowiskach, nie tylko tych najwyższych.

[b]W Senacie mogą jeszcze ze względów politycznych paść propozycje poszerzenia liczby osób uprawnionych do emerytur pomostowych. Zgodzi się Pan na to?[/b]

- Nie. Szczęśliwie Pan Bóg nam podszepnął, by nie prowadzić przetargu politycznego w sprawie systemu emerytalnego, tylko kierować się względami merytorycznymi, czyli medycznymi. I dlatego będę bronił tego, że ze 130 tys. ludzi poszerzyliśmy grupę osób uprawnionych do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej do ok. 250 – ok. 270 tys. ale dalej nie ma ruchu. Ważne jest to, co powinni widzieć też i przedsiębiorcy, iż pomysł emerytur pomostowych nie polega na tym ile się zaoszczędzi w budżecie, ale na tym, by stworzyć zachęty do dalszej pracy osób pięćdziesięcioletnich. To pomysł na utrwalenie wzrostu gospodarczego przez większe zaangażowanie ludzi w pracę. Państwo musi stwarzać zachęty do pracy, a nie do odchodzenia z niej.

[b]No dobrze, ale gdyby jednak rozpoczął się ten przetarg, to co by Pan zrobił?[/b]

- Gdyby okazało się, że ktoś chce jeszcze w system emerytalny wpleść kilkadziesiąt tysięcy osób, to będzie to złamanie reguł, ktore są kluczowe dla mojej misji.

[b]„Wpleść w system emerytalny”, to znaczy, że możliwe są inne rozwiązania związane na przykład z Funduszem Pracy, albo innymi funduszami?[/b]

- Zawsze są możliwe różne rozwiązania. Na początku roku pojawiły się głosy, że może powinna istnieć jakaś inna forma, nie związana z systemem emerytalnym, dająca niektórym grupom zawodowym możliwość wyboru czy chcą pracować czy odpocząć. Jakieś inne świadczenie, rodzaj urlopu.

[wyimek]Państwo musi stwarzać zachęty do pracy, a nie do odchodzenia z niej. Dlatego chcemy utrwalać wzrost gospodarczy przez większe zaangażowanie ludzi w pracę[/wyimek]

[b]Jesteśmy w przededniu spowolnienia gospodarczego, po co właśnie teraz tworzyć Program 50+, gdy rynek pracy stygnie?[/b]

- To jest program przewidziany na kilkanaście lat. Finowie podobny wdrażali ponad 10 lat. I nie ma powodu, by rezygnować z niego z powodu spowolnienia gospodarczego. Poza tym nie wiemy, jak bardzo kryzys finansowy pogłębi naturalne, wynikające z cyklu koniunkturalnego lekkie spowolnienie gospodarcze. Istnieją dwa scenariusze spowolnienia: albo dotyczyć będzie tylko 2009 roku, lub przeciągnie się na następne lata. Polska ma narzędzia, by móc nie dopuścić do drugiego. Gdy porówna się 2006 i 2009 rok, to z powodu ulg rodzinnych w podatku dochodowym, obniżenia składki rentowej, obniżenia stawek w podatku dochodowym, to – od przyszłego roku społeczeństwo będzie dysponowało 36 mld zł więcej we własnej kieszeni w porównaniu do 2006 roku. To jest ważny czynnik w utrzymaniu popytu wewnętrznego. Dodatkowo zmieniliśmy kwoty potrzebne do prowadzenia inwestycji infrastrukturalnych. To będą 22 mld zł, a nie 16 mld jak miało być wcześniej. Specjalny zespół zastanawia się nad mechanizmami proinwestycyjnymi: jak uprościć procedury, rozmawiamy w tej sprawie także z Komisją Europejską.Zamierzamy też przez zaangażowanie się BGK pomóc w uzyskiwaniu zabezpieczenia kredytowego dla małych i średnich firm. Rząd ma dwa zadania: stworzyć bezpieczeństwo inwestycyjne i utrzymać popyt wewnętrzny, korelowany z realnym wzrostem produktywności.

[b]Nie mówi Pan nic o przyspieszeniu prywatyzacji, o zagrożeniu, jakim będzie „przestrzelony” budżet?[/b]

- Prywatyzacja jest istotna, tylko kilka miesięcy temu mówiliśmy o prywatyzacji poprzez kapitalizację na giełdzie, a teraz musimy pomyśleć o innym sposobie. A dla budżetu najważniejsza jest dyscyplina realnych wydatków.

[b]Ale by wydać trzeba zebrać. Państwo przyjęliście bardzo wysoki wzrost PKB?[/b]

- Mogliśmy miesiąc temu powiedzieć nie 4,8 proc wzrostu , a 4,5 proc. Tylko co by się działo gdyby za kilka kolejnych tygodni rząd obniżył znowu wzrost PKB do 4, 2 proc. Świadomie czekamy do momentu, gdy znane będą różne dane. Nie tylko prognozy wzrostu PKB przedstawiane przez Bank Światowy, KE czy NBP. Ważne będą też dane o produkcji, sprzedaży w czwartym kwartale, prognozy wzrostu firm czy wyniki banków. Czekamy, mamy jeszcze czas do domknięcia budżetu.

[b]Autopoprawka?[/b]

- Nie czas teraz o tym dyskutować. Nie jest możliwa powtórka z początku dekady i duży spadek tempa wzrostu i bezrobocie. Gospodarka jest lepiej zarządzana i zmodernizowana, mamy większą dyscyplinę w finansach.

[b]Jak wytłumaczy Pan to, że rząd i premier cieszą się równocześnie wysokim poparciem i opinią, że zbyt wolno reformujecie gospodarkę?[/b]

- Nam nie brakuje odwagi ani pomysłów. I z przymrużeniem oka słucham zarzutów, że nie działamy gwałtownie.. Niestety, nie mamy szansy na poważną debatę merytoryczną. Zamiast niej żyjemy pod presją: czy Pan Prezydent podpisze ustawy, czy nie. Tak na przykład zaczyna się dziać w sprawie rozmowy o wspólnej walucie. Kilka dni temu usłyszałem, że po wprowadzeniu euro gorzej będzie się działo emerytom, bo wszystko zdrożeje o 300 zł, Już sobie wyobraziłem ten efekt zarządzania strachem. Ktoś pomyślał 300 zł to jedna trzecia tego co mam netto co miesiąc i się przestraszył. Z tym tylko, że owa podwyżka 300 zł dotyczy całego roku i tylko w najczarniejszym scenariuszu. Na dodatek w rodzinach, gdzie dorośli pracują na własny rachunek. To może być (w najczarnieszym scenariuszu) 27 zł miesięcznie, w gospodarstwach emeryckich – to może być 20 zł, a w rolniczych 15 zł. A przeciętna waloryzacja emerytur w tym roku to ok. 60 zł miesięcznie. Nam potrzebna jest poważna debata o przyjęciu euro choćby po to, by móc ludzi uspokoić, iż istnieją różne mechanizmy buforowania efektu przystąpienia do wspólnej waluty. Można wykorzystać do tego waloryzację emerytur i rent, czy odpowiednio podnieść płacę minimalną.

[b]2012 to odpowiedni rok dla przyjęcia wspólnej waluty?[/b]

- Tak. Kamieniami milowymi dla polskiego rozwoju była transformacja i przystąpienie do Unii Europejskiej, I takim kolejnym kamieniem milowym może być przyjęcie euro. 2012 jest dobrym rokiem, nawet przy obu scenariuszach spowolnienia gospodarczego. Wciąż będziemy mieli wysokie wsparcie unijne. Organizacja EURO 2012, da 0,3 PKB więcej. Więc naszym celem jest wytrwać w osiągnięciu tego celu.

[b]Będzie referendum w sprawie przyjęcia euro, a może wcześniejsze wybory?[/b]

- Nad każdą możliwością można się zastanowić. Ale dla nas ważne jest coś innego. Kryzys finansowy i zaangażowanie poszczególnych krajów ze strefy euro w ich instytucje finansowe powinno je nakłonić do przedefiniowania wymagań wobec nowych krajów. Pewnie KE nie zmieni wymagań dotyczących inflacji, ale może poluzuje wymagania dotyczące deficytu i zadłużenia, a co najważniejsze – skróci czas dostosowawczy, czyli pobyt w ERM2.

[b]Pan jest pracowity, ale czy rząd też?[/b]

- Tak

[b]A czy rząd jest skuteczny?[/b]

- Są dwa wymiary skuteczności: bieżąca i skuteczność odłożona na przyszłość. Jesteśmy skuteczni w tym drugim wymiarze, ale za parę lat okaże się, że byliśmy skuteczni po prostu.

[ramka][b]Cykl wywiadów „Rz”[/b]

[b]16 listopada mija rok od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Z tej okazji „Rz” rozmawia z szefami najważniejszych resortów gospodarczych. Cechą wspólną rozmów są trzy pierwsze pytania[/b]

Do tej pory opublikowaliśmy wywiady z [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,213872_To_dobry_czas__na_zakup_akcji_.html]Waldemarem Pawlakiem[/link], [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,214284_Nauka_dopiero_uczy_sie_potrzeb_biznesu_.html]Barbarą Kudrycką[/link], [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,214854_Nie_jestesmy_resortem_od_ptaszkow_i_motyli.html]Maciejem Nowickim[/link], [link=http://www.rp.pl/artykul/107684,215344_Zamierzam_obnizyc_prowizje_OFE__.html]Jolantą Fedak[/link], [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,215888_Przygotujemy_nowa_reforme_KRUS_.html]Markiem Sawickim[/link], [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,216370_Banki_nie_ogranicza_kredytow_przedsiebiorcom_.html]Elżbietą Bieńkowską[/link] i [link=http://www.rp.pl/artykul/132583,217205_Polska_to_najwiekszy_plac_budowy_Europy.html]Cezarym Grabarczykiem[/link][/ramka]

[b]Rz: Co Pana najbardziej zaskoczyło gdy został Pan ministrem i szefem zespołu doradców premiera Donalda Tuska?[/b]

[b]Michał Boni: [/b]0strożność urzędników i ich inercja w podejmowaniu decyzji. Część z nich charakteryzuje lęk i chowanie się za plecami przepisów. Tak samo jak oni, jestem zwolennikiem rzetelnego i przejrzystego działania. Ale ważne jest, by było to szybkie i sprawne rozwiązywanie problemów. Poza tym zdziwił mnie nadmiar papierów. Ostatnie lata nauczyły nas przygotowywać różne dokumenty, które nazywamy strategicznymi, zgodnie ze standardami UE, ale w wielu oprócz nazwy nie było elementów strategicznego myślenia, czy części implementacyjnej. Tak więc musiałem się przez te dokumenty przedrzeć, a potem myśleć o ich zmianie.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację