Stanford, posługujący się dwoma paszportami: amerykańskim i Wysp Antigua i Barbuda, stosował sposób wypróbowany przez znanych oszustów, w tym Bernarda Madoffa. Zachęcał do wpłat na konta swoich banków i funduszy inwestycyjnych, które w rzeczywistości były piramidami finansowymi.
O wykryciu tych oszustw poinformowała amerykańska Komisja Nadzoru Giełd, która rozpracowywała firmę Stanforda od stycznia 2009. Wszystkie aktywa banków Stanforda zostały zamrożone, a on sam ukrywał się przez dwa dni w Wirginii w USA. FBI go znalazło, ale odstąpiło od aresztowania.
Sir Allan fortuny nie zbudował, ale odziedziczył. Firmę Stanford Financial Group założył jego dziadek. Ojciec ją rozbudował. Allan – pierwszy Amerykanin, który otrzymał brytyjski tytuł szlachecki – początkowo spekulował gruntami w Teksasie. Potem zarobione pieniądze zainwestował w rodzinną firmę. Szybko zdecydował o przeniesieniu większości operacji z Teksasu na Karaiby.
Na Antigui założył Stanford International Bank, którego aktywa wynosiły 8,5 mld dol., a liczba klientów na całym świecie sięgała 30 tys. Sir Allan był jego jedynym akcjonariuszem. Firma była aktywna przede wszystkim w Ameryce Łacińskiej. To tam właśnie od kilku dni jej klienci mają kłopoty z wycofaniem depozytów. W Peru i Wenezueli władze musiały interweniować, przejmując banki Stanforda. Podobnie chcą zrobić Ekwador, Kolumbia, Antigua i Panama.
Sir Allan chętnie wydawał pieniądze na sponsoring sportowy. Finansował działalność kilku klubów krykieta na Karaibach, a kiedy jego drużyna wygrywała, był wyjątkowo hojny – dawał graczom nawet po milionie dolarów. Jednocześnie jednak zawodnicy słyszeli, że dobrze zrobią, jeśli te pieniądze zainwestują w funduszach ich dobroczyńcy. Dzisiaj światowa śmietanka krykiecistów – Shivnaraine Chanderpaul, Ramnaresh Sarwan, Dave Mohammed, Kieron Pollard i Sylvester Joseph – znalazła się w poważnych kłopotach finansowych. Wszystko, co zarobili, wpłacili do Stanford International Bank.