[b]Rz: Jakie były pierwsze oznaki kryzysu w USA?[/b]
[b]Jakub Karnowski:[/b] Kryzys nie zaczął się nagle. Nie można było dłużej utrzymywać niskich stóp procentowych. Z tym związane było silne osłabianie się dolara, bo niskie stopy powodowały, że pieniądz nie przypływał do USA. Zaczynała rosnąć inflacja, a Rezerwa Federalna podwyższyła cenę pieniądza. Ponieważ kredytów udzielano osobom bez dochodów, to przy rosnących stopach zaczęli oni niemal natychmiast mieć kłopoty ze spłatą pożyczek. Dodatkowo banki, które udzielały tych kredytów, nie trzymały ich jako własne aktywa, tylko „pakowały” je i sprzedawały dalej. Instytucje, które kupiły takie papiery wartościowe, zaczęły szybko tracić, gdy ludzie przestawali spłacać zaciągnięte zobowiązania. To spowodowało m.in. upadek Lehman Brothers.
[b]Czy obserwatorzy w Stanach Zjednoczonych byli tym zaskoczeni?[/b]
To był cios. Wcześniej zakładano, że ceny nieruchomości nie mogą spaść nominalnie w skali roku, rząd jest zawsze wypłacalny, a takie instytucje jak Lehman nie mogą upaść. Właściciele banków i zarządy zaczęli się zastanawiać: skoro on upadł, to znaczy, że każdy może upaść i lepiej nie robić interesów z nikim.
[b]Jak to się dzieje, że inwestorzy ciągle chcą pożyczać pieniądze Stanom Zjednoczonym?[/b]