[b]"Rz":[/b] Firmy ochrony mienia, sprzątające i zarządzające nieruchomościami zatrudniają dziś armię 200 tysięcy pracowników. Jeszcze rok temu branży usługowej brakowało ludzi a firmy renegocjowały większość kontraktów aby powetować sobie urzędowy wzrost płacy minimalnej. Czy kryzys dosięgnął już giełdowego Impela?
[b]Grzegorz Dzik:[/b] Analizujemy głębokość schłodzenia gospodarki, zjawisko spowolnienia dotyczy wszystkich. Ale zatrudniający (w różnej formie) 40 tysięcy osób Impel ma za sobą dobry miniony rok. Po raz pierwszy przychody firmy przekroczyły miliard złotych. Na rynku usług wielkość firmy okazuje się zaletą, większe spółki mają mniejsze problemy z uzyskiwaniem kredytów.Także poważni, sieciowi klienci, nawykli do określonych standardów, rzadziej rezygnują z ich pracy.
Moim zdaniem, nawet w kryzysie nie będzie odwrotu od usług które odpowiadają na elementarne potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa, ochrony majątku, zarządzania nieruchomościami. Kiedy jest spowolnienie rośnie skłonność przedsiębiorców i firm do szukanie oszczędności np poprzez outcourcing.
My w Impelu mamy w tym duże doświadczenie, nieustannie pracujemy nad poprawianiem oferty która może być pomocna w restrukturyzowaniu przedsiębiorstw... Tak jak branża usługowa rośnie, bez nadzwyczajnych przyspieszeń w czasie prosperity, tak też — jak sądzę — w miarę stabilnie, bez nadzwyczajnych strat pokona okres niepogody. Impel nigdy nie miał szczególnych problemów z naborem ludzi ale w ostatnich miesiącach w całej branży obserwujemy napływ chętnych. To skutek kurczenia się rynków związanych np. z budownictwem.
W środowisku dominuje obawa, że kryzysu nie uda się przetrwać mniejszym, słabo zorganizowanym firmom. A takich nie brak wśród czterech tysięcy spółek branży security. Wiele z nich w codziennej w ostrej rywalizacji o kontrakty nie zawsze respektującej czystość reguł.