Radykalizm niektórych koncepcji można tłumaczyć jedynie tym, że zgłaszający – na szczęście – sami chyba nie wierzą w szanse ich realizacji. Jednak szumne ogłaszanie swoich ratunkowych strategii pozwala na chwilę ogrzać się w świetle telewizyjnych reflektorów i przy okazji popsioczyć na rząd, który oczywiście nic dobrego nie robi.
Fakty są takie, że rząd wybrał najmniej spektakularną, choć przez wielu ekonomistów chwaloną ścieżkę przejścia przez kryzys. W świetle kolejnych, ogłaszanych przez rządy różnych krajów, wielkich programów wydawania publicznych pieniędzy, wspierania sektorów gospodarki, nacjonalizowania banków, dotowania klientów, nasze cięcie wydatków budżetowych jest medialnie żadne. Gwarancje dla firm, których ma udzielać BGK, są nudne i niezrozumiałe. Lepiej jest rzucić wielkimi kwotami, które budżet pożyczy nie wiadomo gdzie, a oddadzą kolejne pokolenia. Dziś liczą się tylko wielkie kwoty. Czy jeszcze kilka lat temu ktoś słyszał codziennie o bilionach dolarów?
Ale rząd nie powinien ignorować tego, co się dzieje wokół niego, ba, jego obowiązkiem jest przyglądanie się propozycjom innych partii. Bo w kryzysie liczy się każdy dobry pomysł, przede wszystkim służący firmom i ich pracownikom, który – przy zachowaniu stabilności budżetowej i ekonomicznego sensu – warto wprowadzić w życie. Gmeranie przy podatkach nie powinno wchodzić w grę, ale stymulowanie przedsiębiorczości – jak najbardziej. Tylko czy rząd potrafi zarządzać takim pospolitym ruszeniem, skoro PO nie panuje do końca nad pomysłami współkoalicjanta?
[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/03/09/obszerna-lista-cudownych-pomyslow/]Skomentuj na blogu[/link][/ramka]