Inwestorzy za oceanem również świętowali w poprawiających się nastrojach. Odbicie giełdy amerykańskiej trwa co prawda krócej, ale odbyło się w tempie najlepszych rajdów ubiegłego wieku: w ciągu 23 dni indeks S&P500 wzrósł o 27 proc.
Niestety, w miarę jak rosły indeksy, pogarszały się oczekiwania co do przyszłych zysków amerykańskich korporacji. Podczas gdy na początku marca analitycy oczekiwali, że w pierwszych trzech miesiącach tego roku zyski korporacji z indeksu S&P500 spadną o 34 proc., to w ubiegłym tygodniu oczekiwano pogłębienia spadków zysków nawet o 38 proc. Podobnie wyglądają oczekiwania co do wyników II kw. Średnia z prognoz rynkowych wskazuje, że zyski mogą się obniżyć nawet o 31 proc., a nie o 27 proc., jak wstępnie kalkulowano.
Poprawa zysków ma nastąpić w IV kw., a zyski spółek w całym 2009 r. mają się obniżyć o 15 proc. Niestety, przed miesiącem oczekiwano spadku o 10 proc. Warte odnotowania jest to, że poprawa oczekiwana jest głównie w sektorze finansowym, który skorzysta z bezprecedensowej pomocy banku centralnego i rządu. Bez banków rynek spodziewa się spadku zysków amerykańskich firm o 25 proc.
Jak to pogodzić z powrotem optymizmu na giełdy na świecie? Konsolidacja wysiłków państw w walce z kryzysem daje nadzieję, że kryzys zostanie zażegnany wcześniej, niż jeszcze do niedawna sądzono. Nadal można spotkać komentarze ostrzegające przed zbytnim optymizmem w obliczu słabej gospodarki, mimo to kursy rosną.
Przyjęło się twierdzić, że giełda wyprzedza zmiany w gospodarce realnej o 6 – 12 miesięcy, a prognozy na 2010 r. wskazują możliwe odbicie zysków o 24 proc. Warto pamiętać również, że obecne wyceny po spadku od szczytu o ponad 40 proc. mogą się wydawać atrakcyjne.