Gorman stanie na czele jednego z zaledwie dwóch z pięciu wielkich nowojorskich banków inwestycyjnych (drugi to Goldman Sachs, tak samo jak Morgan działający dziś jako zwyczajny bank komercyjny), którym udało się przetrwać kryzysową zawieruchę. Po odchodzącym na emeryturę Johnie Macku, który sam wyznaczył Gormana na następcę, przejmie fotel z początkiem przyszłego roku.
51-letni Gorman, który urodził się i wychował w Australii jako jeden z dziesięciorga rodzeństwa, nie będzie typowym prezesem nowojorskiego banku. Między innymi dlatego, że jest obcokrajowcem, ma prawnicze wykształcenie i że nie pochodzi z szeregów dawnych maklerów i bankierów inwestycyjnych. Trafił na Wall Street dopiero dziesięć lat temu. Wcześniej był wybijającym się konsultantem w firmie doradczej McKinsey & Co.
W 1999 r. ściągnął go do siebie bank Merrill Lynch, z którym w McKinseyu współpracował. W Merrillu miał m.in. trudne zadanie uzdrowienia działalności brokerskiej po kryzysie z przełomu dekad. W dwa lata zwolnił dwie trzecie maklerów, zamknął jedną czwartą placówek i nakierował firmę na obsługę bogatych klientów. Wyniki finansowe potwierdziły, że poradził sobie wyśmienicie. Do Morgana został ściągnięty pięć lat temu przez Macka, wkrótce po tym, jak ten został prezesem. Też zajął się działalnością brokerską, która była wtedy w Morganie na poziomie najniższym na Wall Street.
I znów się zabrał do ostrych porządków. Zwolnił 500 osób – „tych, którzy sami nie mieli nadziei na sukces w tym trudnym biznesie” – i wymienił cztery piąte menedżerów. Pozostałych przeniósł na nowe stanowiska. W tym roku Gorman, który od 2007 r. pełni w Morganie funkcję jednego z dwóch prezydentów, odpowiadał za strategiczną operację połączenia biznesu brokerskiego z przejętym od Citigroup Smith Barney.
– Ma bardzo bezpośrednie podejście do ludzi – opowiada o nowym szefie Morgana Gregory Fleming, profesor prawa z Yale i były prezydent Merrill Lynch, który miał okazję współpracować z Gormanem. Przypomina jedno z jego wystąpień, gdy mówił grupie bankierów inwestycyjnych, że nie powinni się bać kontaktu z prezesami największych spółek. – Zawsze znajdą dla ciebie czas, jeśli będziesz miał coś ciekawego do przekazania – miał powiedzieć Gorman według relacji Fleminga w „The Wall Street Journal”.